Jest w Kielcach takie miejsce, gdzie promuje się design. Trafiliśmy tam dość przypadkowo, można powiedzieć - z polecenia. Okazało się, że to miejsce to prawdziwa kolebka piękna i sztuki na mapie Kielc. To miejsce to kielecki Institute of Design. A my pojechaliśmy tam, żeby obejrzeć wystawę ćmielowskich figurek i prac prof. Lubomira Tomaszewskiego.
Kiedy usłyszałam, że jest wystawa, na której prezentowane są najpiękniejsze figurki z kolekcji ćmielowskiej porcelany, wiedziałam, że zmuszę to zobaczyć. O Lubomirze Tomaszewskim wiedziałam tylko tyle, że projektował dla Ćmielowa i że większość ich pięknych figurek urodziła się w jego głowie. Czyż mógł być lepszy powód, żeby pojechać do Kielc?
Okazało się, że Institute of Design mieści się w tym samym zespole budynków co Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej, więc wygodnie zwiedza się oba obiekty. Sam insytut to nowoczesne centrum wystawiennicze i konferencyjne. Ale nie tylko. Na co dzień realizuje projekty z takich dziedzin wzornictwa jak ceramika, szkło, tkanina czy projektowanie przestrzeni publicznej. Wystawa prac Tomaszewskiego świetnie więc wpisała się w klimat i ideę tego miejsca.
Kiedy byliśmy w Ćmielowie, Pan Adam Spała - właściciel fabryki porcelany, opowiadał o swojej przyjaźni z 90-letnim dziś Lubomirem Tomaszewskim i o wspólnej pracy artystycznej. Z filmu obejrzanego jeszcze w Ćmielowie dowiedziałam się, że artysta od ponad 40 lat mieszka i tworzy w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest bardziej rozpoznawany i doceniany niż w Polsce.
Dowiedziałam się też o jego trudnej młodości, o utalentowanym muzycznie bracie, który zginął w Powstaniu Warszawskim, o wpływie, jaki wojna wywarła na Tomaszewskiego. I mając garść tych informacji obejrzałam z pełnym zachwytem prace, które zaprezentowano w Institute of Design.
Nigdy wcześniej nie widziałam techniki, w jakiej powstały te rzeźby. Wystawa miała tytuł “Sztuka. Natura. Człowiek. Artysta.” I w tych pracach to wszystko właśnie było. Przebijało z nich zafascynowanie autora przede wszystkim naturą i człowiekiem. Z filmu wiedziałam już jak powstają te rzeźby. Pan Lubomir widzi kształty w kamieniach, w drzewie, a potem umiejętnie potrafi wydobyć z nich niesamowite formy, które łączy z metalem. Powstają arcydzieła.
Opracował też unikatową technikę malowania ogniem i dymem. Zdębiałam jak to zobaczyłam. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z taką techniką i z miejsca się w niej zakochałam. Nie żebym miała zabrać się za wyciąganie gaźnika i surfowanie ogniem po papierze, ale to, co Tomaszewski wyczarował z użyciem tej metody jest po prostu niewiarygodne. Przyznajcie sami!
Wystawę z figurkami obeszłam dwa razy. Nie mogłam się napatrzeć. A kiedy wróciliśmy do domu i minęło trochę czasu, zapisałam się do Klubu Kolekcjonera Ćmielowskiej Porcelany, bo chciałam poczuć choć namiastkę tego piękna.
Pewnie nie szybko nabędę nową figurkę do mojej kolekcji. Ale tym bardziej cenna była dla mnie wizyta w Institute of Design. Wiem już, że gdy znowu będziemy w Kielcach, na pewno zajrzę do instytutu, żeby przekonać się, jakie skarby można tam aktualnie oglądać. A może Ty wiesz jakie?
Kiedy usłyszałam, że jest wystawa, na której prezentowane są najpiękniejsze figurki z kolekcji ćmielowskiej porcelany, wiedziałam, że zmuszę to zobaczyć. O Lubomirze Tomaszewskim wiedziałam tylko tyle, że projektował dla Ćmielowa i że większość ich pięknych figurek urodziła się w jego głowie. Czyż mógł być lepszy powód, żeby pojechać do Kielc?
Okazało się, że Institute of Design mieści się w tym samym zespole budynków co Ośrodek Myśli Patriotycznej i Obywatelskiej, więc wygodnie zwiedza się oba obiekty. Sam insytut to nowoczesne centrum wystawiennicze i konferencyjne. Ale nie tylko. Na co dzień realizuje projekty z takich dziedzin wzornictwa jak ceramika, szkło, tkanina czy projektowanie przestrzeni publicznej. Wystawa prac Tomaszewskiego świetnie więc wpisała się w klimat i ideę tego miejsca.
Kiedy byliśmy w Ćmielowie, Pan Adam Spała - właściciel fabryki porcelany, opowiadał o swojej przyjaźni z 90-letnim dziś Lubomirem Tomaszewskim i o wspólnej pracy artystycznej. Z filmu obejrzanego jeszcze w Ćmielowie dowiedziałam się, że artysta od ponad 40 lat mieszka i tworzy w Stanach Zjednoczonych, gdzie jest bardziej rozpoznawany i doceniany niż w Polsce.
Dowiedziałam się też o jego trudnej młodości, o utalentowanym muzycznie bracie, który zginął w Powstaniu Warszawskim, o wpływie, jaki wojna wywarła na Tomaszewskiego. I mając garść tych informacji obejrzałam z pełnym zachwytem prace, które zaprezentowano w Institute of Design.
Nigdy wcześniej nie widziałam techniki, w jakiej powstały te rzeźby. Wystawa miała tytuł “Sztuka. Natura. Człowiek. Artysta.” I w tych pracach to wszystko właśnie było. Przebijało z nich zafascynowanie autora przede wszystkim naturą i człowiekiem. Z filmu wiedziałam już jak powstają te rzeźby. Pan Lubomir widzi kształty w kamieniach, w drzewie, a potem umiejętnie potrafi wydobyć z nich niesamowite formy, które łączy z metalem. Powstają arcydzieła.
Opracował też unikatową technikę malowania ogniem i dymem. Zdębiałam jak to zobaczyłam. Pierwszy raz w życiu spotkałam się z taką techniką i z miejsca się w niej zakochałam. Nie żebym miała zabrać się za wyciąganie gaźnika i surfowanie ogniem po papierze, ale to, co Tomaszewski wyczarował z użyciem tej metody jest po prostu niewiarygodne. Przyznajcie sami!
Ćmielowskie skarby
I kiedy wiedziałam już mniej więcej z jak światowego formatu artystą mam do czynienia, niczym wisienka na torcie ukazały się nam najpiękniejsze kolekcje figurek z ćmielowskiej porcelany. Historię fabryki porcelany i jej właściciela Pana Adama Spały opowiadaliśmy już na blogu, tuż po powrocie z urlopu świętokrzyskiego. Tutaj na własne oczy mogliśmy podziwiać piękno, pracę, trud i kunszt wykonania tych cacek.Wystawę z figurkami obeszłam dwa razy. Nie mogłam się napatrzeć. A kiedy wróciliśmy do domu i minęło trochę czasu, zapisałam się do Klubu Kolekcjonera Ćmielowskiej Porcelany, bo chciałam poczuć choć namiastkę tego piękna.
Pewnie nie szybko nabędę nową figurkę do mojej kolekcji. Ale tym bardziej cenna była dla mnie wizyta w Institute of Design. Wiem już, że gdy znowu będziemy w Kielcach, na pewno zajrzę do instytutu, żeby przekonać się, jakie skarby można tam aktualnie oglądać. A może Ty wiesz jakie?
Poczytaj jeszcze:
Wpis jest częścią Internetowego przewodnika po Świętokrzyskiem, który opisuje kieleckie atrakcje:
Podoba mi się ta rzeźba z koniem. W ogóle artyści, różnego fachu, bardzo mnie fascynują i ciekawią. Potrafią swoje emocje, myśli, uczucia i wizje uzewnętrznić w postaci takich dzieł, jak rzeźby, obrazy, wiersze czy np muzyka.
OdpowiedzUsuńmi szczególnie przypadły do gustu obrazy malowane ogniem. mam wrażenie, że artyści jeszcze nie do końca są u nas doceniani. mam nadzieję, że to się będzie zmieniać :)
UsuńWidziałam tę wystawę. Wspaniała!
OdpowiedzUsuńA potem wiele innych, bo tam się dosyć często zmienia ekspozycja. Teraz podobno jest wystawa pokazująca buty - na pewno nie będzie to nic sztampowego. Wybieram się, ale jakoś pogoda nie sprzyja.
buty?! - jak ja bym chciała to zobaczyć! czekam na relację :)
Usuń