
W końcu żadne z nas nie usiedzi długo na miejscu. Nie musiałam się długo zastanawiać. Przyklasnęłam na propozycję Maćka, żebyśmy poznali Biebrzę z perspektywy kajaka. Sama nie wiem, czy to zasługa mojego męża, rzeki, czy czerwonego wodnego środka transportu.
Gdzie ta Biebrza?
Jadąc kamperem przez wschodnią Polskę po raz pierwszy w życiu nie mieliśmy w głowach dokładnego planu. Wiedzieliśmy na pewno, że chcemy zobaczyć Biebrzę, bo nasłuchaliśmy się wiele dobrego o tej spokojnej i pięknej rzece. Początkowo próbowaliśmy znaleźć te piękne widoki, których naoglądaliśmy się w albumach. I okazało się, że powiedzienie "jedź nad Biebrzę, tam jest pięknie!" wcale nie jest takie oczywiste. Bo w Biebrzańskim Parku Narodowym jest podobno prawie 800 kilometrów szlaków turystycznych (!!!). A jak wybrać ten najpiękniejszy?- Poczytaj część 1: Wycieczka w poszukiwaniu tej prawdziwej Biebrzy
- Wszystkie relacje z akcji "Polska kamperem"
I o której godzinie warto ruszyć w drogę? O świcie, po szybkim śniadaniu, czy po południu? Maciej zrobił taki mały eksperyment: trzy zdjęcia, z tego samego punktu. O 6:30, 9:30 i 14:30. I do dziś nie może się zdecydować, który widok jest ładniejszy:



Kasiu, a wiesz, że tu można wypożyczyć kajak?
Myślałam, że kiedy Maciej wspomniał, że we Wroceniu, w którym właśnie spędziliśmy noc na polu kempingowym, można wypożyczyć też kajaki, to on tak tylko sobie wspomina...Ale znam Maćka i intuicja podpowiedziała mi, że Maciej nigdy nie mówi tak tylko... No więc miała baba placek. A raczej plecak, napakowany lekkimi przekąskami i kubkiem termicznym z gorącą kawą. O godzinie 9.30 siedzieliśmy oboje w kajaku i płynęliśmy w stronę pobliskiego Dolistowa.
W górę rzeki Biebrzy. Pod prąd i pod wiatr.





Szuwary... szuwaaary
Po godzinie wiosłowania dostałam SMS od kolegi z pracy [niestety z komórką nie rozstaję się nawet uprawiając sporty wodne]. Odpisałam, że nie mogę mu teraz pomóc, bo siedzę w szuwarach. Dosłownie. Na dowód czego wysłałam mu zdjęcie. Odpisał:"O rety, Ty naprawdę siedzisz w szuwarach!"
Dokładnie tak. Biebrza to głównie szuwary, za co przepraszam wszystkich, którzy znają się na z pewnością bogatej roślinności rosnącej nad tą rzeką. W miarę szerokim korytem płynie się na dość otwartej przestrzeni, więc gdy zawieje wiatr, warto wpłynąć w starorzecza, których labirynty wiją się wokół głównego nurtu. Trzeba przy tym uważać, żeby nie zabłądzić. Lepiej nie wpływać bez mapy czy GPSa.
Dla nas takie kluczenie wśród tych pętli i kanałów było najfajniejsze - czuliśmy się, jak w innym świecie. O tej porze roku nie spotkaliśmy już żadnych zwierząt poza rodziną Łabędzi Niemych i jednym takim samotnikiem.






Krótki postój w Dolistowie
Po dwóch godzinach dopłynęliśmy z Wrocenia do Dolistowa i zrobiliśmy sobie krótką przerwę w miejscu, które wyglądało na gminny kemping. Łagodna rzeka nie zmęczyła nas za bardzo. Gorszy był wiatr. Ale i z nim daliśmy sobie radę.




Powrót z prądem. Choć momentami pod wiatr...
Sam powrót był już całkiem przyjemny. Wiatr wiał tak jakby bardziej w plecy i myśląc już o obiedzie nie za bardzo przejmowaliśmy się tym, że to jeszcze kilka kilometrów. Podziwialiśmy chmary ptaków podrywających się do lotu i leniwie pasące się na łąkach krowy.Zanim się obejrzeliśmy, trzeba było wychodzić z kajaka. Potem się okazało, że machaliśmy tak wiosłami przez ponad cztery godziny. I to był całkiem niezły czas, bo czekał nas jeszcze ciąg dalszy przygody z poszukiwaniem najpiękniejszych widoków na Biebrzę.
Bo Maciej wspomniał też poprzedniego dnia, że chciałby przejść się drewnianą kładką nad biebrzańskim torfowiskiem. A jak Maciej o czymś wspomina... Ciąg dalszy już znasz :)











Dlaczego płynęliśmy pod prąd?
Biebrza obeszła się z nami łagodnie, mimo że zdecydowaliśmy się forsować ją pod prąd. Mogliśmy oczywiście płynąć z nurtem do poniższego Goniądza albo Osowca, ale wtedy musielibyśmy dopłacić za odebranie nas i kajaka i podwózkę do kempingu.Tymczasem zaoszczędzone pieniądze przeznaczyliśmy na kolację w Tykocinie, do którego dojechaliśmy wieczorem. Zanim jednak o tym opowiem, czeka Cię jeszcze jedna historia o tym, jak zwiedzaliśmy Biebrzański Park Narodowy na rowerach i co takiego miała w sobie kładka "Długa Luka", że Maciej koniecznie chciał na nią wejść.



Informacje praktyczne: wejściówki do Parku
Warto jeszcze pamiętać, że na szlaki wodne trzeba kupić osobne bilety wstępu do parku. Te na trasy piesze nie wystarczą. My za dzienny "dostęp do rzeki" dla dwóch osób zapłaciliśmy 12 zł. Plus ok. 40 zł za wypożyczenie kajaka.Czy warto go wypożyczyć? Oczywiście! Biebrza z poziomu kajaka to zupełnie inna rzeka niż ta widziana z drewnianej wieży. Choć słyszeliśmy, że ta widziana z drewnianego pływającego domu-tratwy wygląda jeszcze ciekawiej. Może kiedyś się o tym sami przekonamy?