Zamek Śląskich Legend w Pławnej był największym odkryciem i zaskoczeniem naszego urlopu w Szklarskiej Porębie i okolicach w lutym 2011r., czyli czymś co oboje uwielbiamy najbardziej.
Snuliśmy się samochodem po trasie z Lubomierza do Lwówka, wśród sennych pól i niskich zabudowań nieprzyciągającą uwagi okolicą, gdy zza zakrętu, tak po prostu „in the middle of nowhere”, nagle wyłonił się przed nami wielki, pomarańczowy zamek. Dosłownie.
Zdumieni naszym odkryciem, którego nie znaleźliśmy nigdzie w przewodnikach, zatrzymaliśmy samochód na parkingu należącym – jak nam się wydawało – do właściciela zamku. Od razu zjawił się Pan Parkingowy, który zaoferował się, że za 20 zł oprowadzi nas po zamku i grodzie.
Niestety Pan nie wzbudził naszego zaufania i historia potoczyła się niestandardowo....
Snuliśmy się samochodem po trasie z Lubomierza do Lwówka, wśród sennych pól i niskich zabudowań nieprzyciągającą uwagi okolicą, gdy zza zakrętu, tak po prostu „in the middle of nowhere”, nagle wyłonił się przed nami wielki, pomarańczowy zamek. Dosłownie.
Zdumieni naszym odkryciem, którego nie znaleźliśmy nigdzie w przewodnikach, zatrzymaliśmy samochód na parkingu należącym – jak nam się wydawało – do właściciela zamku. Od razu zjawił się Pan Parkingowy, który zaoferował się, że za 20 zł oprowadzi nas po zamku i grodzie.
Niestety Pan nie wzbudził naszego zaufania i historia potoczyła się niestandardowo....
Pozory mylą?
Zapobiegawczy Maciek oświadczył, że zapłaci mu za bilet dopiero wtedy, gdy dostanie paragon z kasy fiskalnej. Okazało się, że kasa fiskalna owszem była, jednak jej obsługą zajmował się miły Pan Właściciel Zamku.
Właściciel wyjaśnił nam, że przygarnął Pana Parkingowego, który był bezdomnym (i rzeczywiście na takiego wyglądał), i zaproponował mu pracę przy obsłudze zamku i oprowadzaniu turystów w tzw. „sezonie martwym” (ach te uprzedzenia…).
Byliśmy nie tylko mile zaskoczeni historią Pana Parkingowego, ale przede wszystkim postawą właściciela obiektu, który osobiście, pomimo, że byliśmy w tym czasie jedynymi turystami na zamku, oprowadził nas po swoich włościach.
Właściciel wyjaśnił nam, że przygarnął Pana Parkingowego, który był bezdomnym (i rzeczywiście na takiego wyglądał), i zaproponował mu pracę przy obsłudze zamku i oprowadzaniu turystów w tzw. „sezonie martwym” (ach te uprzedzenia…).
Byliśmy nie tylko mile zaskoczeni historią Pana Parkingowego, ale przede wszystkim postawą właściciela obiektu, który osobiście, pomimo, że byliśmy w tym czasie jedynymi turystami na zamku, oprowadził nas po swoich włościach.
Zacznijmy więc zwiedzanie
Na tym jednak nie skończyły się nasze miłe zaskoczenia. Wokół zamku naszą uwagę przykuwały liczne postaci z legend i bajek...
... a także fantazyjnie wykonana makieta zamku na jego dziedzińcu...
Po obejrzeniu terenu wokół zamku, zostaliśmy po raz kolejny zaskoczeni, gdy właściciel zamku zaprowadził nas do środka.
... a także fantazyjnie wykonana makieta zamku na jego dziedzińcu...
Po obejrzeniu terenu wokół zamku, zostaliśmy po raz kolejny zaskoczeni, gdy właściciel zamku zaprowadził nas do środka.
A co wewnątrz zamku?
Weszliśmy do długiego, ciemnego korytarza, a po zamknięciu za nami drzwi – zaczęło się przedstawienie. Po kolei kolorowe reflektory oświetlały kukły, które były postaciami w scenkach przedstawiających różne śląskie legendy.
Głos z głośnika opowiadał legendy, a ponieważ był to teatr kukiełkowy, można było samodzielnie, za pomocą linek, wprawić dowolną kukłę w ruch, powodując, aby naśladowała to, co opowiadał głos.
Niektóre legendy były zabawne, inne straszne. Były tam piękne kobiety i pracowici mężczyźni, duchy, zjawy i bezgłowy jeździec. Demony i upiory. Zwierzęta i anioły.
Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego, ani nie uczestniczyliśmy w takim teatrze. Zdecydowanie jest to zabawa zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych.
Głos z głośnika opowiadał legendy, a ponieważ był to teatr kukiełkowy, można było samodzielnie, za pomocą linek, wprawić dowolną kukłę w ruch, powodując, aby naśladowała to, co opowiadał głos.
Niektóre legendy były zabawne, inne straszne. Były tam piękne kobiety i pracowici mężczyźni, duchy, zjawy i bezgłowy jeździec. Demony i upiory. Zwierzęta i anioły.
Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego, ani nie uczestniczyliśmy w takim teatrze. Zdecydowanie jest to zabawa zarówno dla dzieci jak i dla dorosłych.
Co poza teatrem?
Sam zamek okazał się placówką animującą dzieci w zakresie warsztatów teatralnych oraz – nazwijmy to – plastyczno - praktycznych. Organizowane są tu zajęcia i obozy.
W podwórkowych warsztatach podziwiać można wystawę ich prac – glinianych, rzeźbionych, kutych w żelazie i innych.
Naszą uwagę zwróciły także najsłodsi mieszkańcy grodu.
W podwórkowych warsztatach podziwiać można wystawę ich prac – glinianych, rzeźbionych, kutych w żelazie i innych.
Naszą uwagę zwróciły także najsłodsi mieszkańcy grodu.
A po drugiej stronie ulicy...
Po zwiedzeniu zamku udaliśmy się do przeciwległego grodu (w cenie biletu).
Zobaczyliśmy tam drewniany palisadowy gród, nad którym górował, stojąc na środku dziedzińca, drewniany koń trojański. Już z daleka można było dostrzec, że do jego środka może się zmieścić nawet kilka dorosłych osób.
Tam miłe zaskoczenie – drewniany koń trojański stał dla nas otworem – a poniżej można było się zmierzyć z trochę mniejszym, ale też drewnianym, z czego oczywiście ochoczo skorzystaliśmy.
Zastanawialiśmy się, co jeszcze i kiedy nas zaskoczy. Nie musieliśmy długo czekać. Jak tylko wdrapaliśmy się na konia trojańskiego zauważyliśmy w oddali...
.... dumnie górującego nad okolicą, Wielkiego Jelenia. Skojarzenie z Misiem Barei całkiem zasadne ;)
Tradycyjnie w tym inspirującym miejscu spędziliśmy kilka godzin, nieźle się przy tym bawiąc.
Przede wszystkim podziwialiśmy inicjatywę gospodarzy oraz ich pomysłowość, a także fakt, że tak wiele czasu, chęci i zapału poświęcają dzieciom.
Samą ideę funkcjonowania świetnie podsumowuje cytat ze strony internetowej zamku:
Polecamy także film, w którym Pan Dariusz opowiada o powstaniu Zamku Śląskich Legend. Dla takich opowieści naprawdę warto żyć! Wielkie brawa dla fantazji i pasji, która pozwoliła z niepozornej miejscowości stworzyć miejsce magiczne i wyjątkową atrakcję turystyczną.
Zobaczyliśmy tam drewniany palisadowy gród, nad którym górował, stojąc na środku dziedzińca, drewniany koń trojański. Już z daleka można było dostrzec, że do jego środka może się zmieścić nawet kilka dorosłych osób.
Tam miłe zaskoczenie – drewniany koń trojański stał dla nas otworem – a poniżej można było się zmierzyć z trochę mniejszym, ale też drewnianym, z czego oczywiście ochoczo skorzystaliśmy.
Zastanawialiśmy się, co jeszcze i kiedy nas zaskoczy. Nie musieliśmy długo czekać. Jak tylko wdrapaliśmy się na konia trojańskiego zauważyliśmy w oddali...
.... dumnie górującego nad okolicą, Wielkiego Jelenia. Skojarzenie z Misiem Barei całkiem zasadne ;)
Tradycyjnie w tym inspirującym miejscu spędziliśmy kilka godzin, nieźle się przy tym bawiąc.
Przede wszystkim podziwialiśmy inicjatywę gospodarzy oraz ich pomysłowość, a także fakt, że tak wiele czasu, chęci i zapału poświęcają dzieciom.
Samą ideę funkcjonowania świetnie podsumowuje cytat ze strony internetowej zamku:
Zapraszamy do krainy , w której za dotykiem Twych dłoni w uśpione lalki zostaje tchnięte życie, abyś mógł cofnąć się w czasie i doświadczyć opowieści z pogranicza prawdy i baśni, jawy i dawno śnionego snu. Witamy w zamku, w którym jedynym władcą jest karkonoski Duch Gór, a każda postać ma do opowiedzenia i pokazania swoją wyjątkową historię, która przed wiekami kształtowała Sudety i Karkonosze. Zapraszamy Cię do stania się na powrót dzieckiem, zanim czas zamieni w bezwolną marionetkę i Ciebie.
#ludziezPasja - Dariusz Miliński
Za projektem Zamek Śląskich Legend i tym, co możemy oglądać wokół niego stoi wyjątkowy artysta i lokalny patriota, który z maleńkiej miejscowości Pławna stworzył miejsce magiczne. Dariusz Miliński obchodził niedawno 40 lat pracy twórczej.Polecamy także film, w którym Pan Dariusz opowiada o powstaniu Zamku Śląskich Legend. Dla takich opowieści naprawdę warto żyć! Wielkie brawa dla fantazji i pasji, która pozwoliła z niepozornej miejscowości stworzyć miejsce magiczne i wyjątkową atrakcję turystyczną.
I właśnie dlatego tak bardzo lubimy nasze podróże po Polsce. Nie da się przewidzieć tego, że nagle zza rogu wyskoczy wielki słomiany jeleń, albo spędzisz ciekawe godziny w nietypowym, inspirującym miejscu.
Cieszymy się, że w Polsce powstają takie wyjątkowe inicjatywy. Mamy nadzieję, że takich miejsc będzie u nas coraz więcej.
Ciekawi jesteśmy, czy w Waszej okolicy także znajdują się tak niezwykłe miejsca?
Cieszymy się, że w Polsce powstają takie wyjątkowe inicjatywy. Mamy nadzieję, że takich miejsc będzie u nas coraz więcej.
Ciekawi jesteśmy, czy w Waszej okolicy także znajdują się tak niezwykłe miejsca?
Właśnie weszłam na tego bloga i od razu wiem, że mi się podoba! Na pewno będę zaglądała częściej w poszukiwaniu inspiracji na weekendy ;) Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńMonika, miło to słyszeć :) zapraszamy częściej, a że do wakacji daleko, z pewnością plany na weekendy pojawią się u nas jeszcze nie raz. Pozdrawiam!
UsuńWiosną mam zaplanowany wyjazd do Parku Miniatur Zabytków Dolnego Śląska w Kowarach-ponad 40 miniatur.Będzie blisko do Pławnej, o której do tej pory nic nie wiedziałem.Jak to miło do Was zaglądać!Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńtak, Pławna też była dla nas mega zaskoczeniem, bo w naszych przewodnikach nie było o niej nic napisane. a gdy byliśmy w Kowarach, to niestety akurat park miniatur był zamknięty :/ do tej pory udało nam się tylko zwiedzić park miniatur koło zamku Ogrodzieniec, gdzie podziwialiśmy miniatury zamków na Jurze. Pozdrawiam! :)
UsuńMy byliśmy tam dziś! Zaskoczenie, tak na pewno, ale raczej w drugą stronę. Powitał nas dość miły człowiek, ale był totalnie pijany! Zabawki na podwórzu - niebezpieczne, zepsute. Nikomu z obsługi nic się nie chciało. Być może są słabo opłacani, ale na Boga! Nie warto jechać, bo szkoda na to czasu. Ogólnie ładnie z zewnątrz przygotowane, robiące wrażenie, ale obsługa... No przykro...
UsuńZazdroszcze wam zobaczenia tego bajkowego swiata.Podziwiam ludzi,ktorzy tworza taki swiat.Mimo ze tam nie bylem, to polecam bycie tam. Pozdrawiam Padre.
OdpowiedzUsuńkto wie, może jeszcze kiedyś tam będziesz Padre :)
UsuńOd jakiegoś czasu przeglądam blogi turystyczne i nie mogę się nadziwić ile wspaniałych miejsc jest w Polsce. Muszę tam kiedyś pojechać, może nawet w przyszłe wakacje:)
OdpowiedzUsuńAno!
UsuńSZCZERZE ODRADZAM.
OdpowiedzUsuńByłem tam z rodziną i znajomymi pod koniec lipca br.
Przy zakupie biletów pan w kasie zachwalał, że obejmują one super zajęcia dla dzieci w chatce linorytu i miedziorytu, w kuźni i w pracowni garncarskiej itp.
Po zakupie 8 biletów po 15zł ( pełna opcja ) okazało się, że pomimo, że zebrała się już większa grupa osób – obsługa i pan z kasy się ulotnili. Chodziliśmy, więc po placu czekając na obsługę. Czekaliśmy 1 godz.20min. z zegarkiem w ręku i nic.
Po placu łaził też brudny i śmierdzący siwy facet ok. 55-60 lat w kapelusiku, który opryskliwie oznajmił, że nie mamy co czekać na obsługę, bo już jej dziś nie będzie.
Była zaledwie godzina 12.30.
Obeszliśmy zamek, byliśmy w pomieszczeniu gdzie porusza się lalkami poprzez sznurki – nigdzie żadnej obsługi. Widzieliśmy starą karuzelę bez napędu, brudną zakurzoną. Ogólnie bałagan.
Wreszcie ten stary facet oznajmił nam, że może zająć się naszymi dziećmi, ale mamy mu dać po 5zł za każdą kartke A4 którą użyje podczas warsztatów z linorytu. Podobnie mieliśmy płacić w kuźni i za warsztaty garncarskie. Wszystko oczywiście na lewo.
Nie daliśmy mu ani złotówki oznajmiając, że to naciągactwo. Facet, więc po chwili uroił sobie, że nie mamy biletów i zaczął być agresywny. Był do tego stopnia arogancki nastraszył nam dzieci, które zaczęły płakać. Postanowiłem złożyć skargę właścicielowi.
Poszedłem do galerii po drugiej stronie ulicy. Złożyłem skargę p. Dariuszowi Milińskiemu i ku mojemu zdziwieniu spotkałem tam również całą obsługę ( rodzinę właściciela ) której nie chciało się przyjść 30m i wypełnić zobowiązania za jakie zapłaciliśmy kupując bilety.
Pan Dariusz Miliński w rozmowie przy świadkach zaczął bronić bałaganu jaki panuje w Zamku Legend Śląskich. Oznajmił, że agresywny śmierdzący pan jest bezdomnym, który jest u niego zatrudniony na czarno i kosztuje go tylko 25zł/dzień. Oznajmił także, że było już wiele skarg na tego pana, ale winni są turyści, bo się czepiają i że się wszystkim nie dogodzi.
Wymyślił także bajeczkę, że zwolni tego pana bo przelała się miarka.
Świadkami całego zdarzenia i tej rozmowy było wiele osób. Wszyscy byli w szoku i postanowili wymienić się adresami, telefonami aby opisać takie praktyki w internecie. Jako dowody zrobiliśmy dużo zdjęć, zatrzymaliśmy paragony-bilety wstepu.
O takim traktowaniu i skandalicznej obsłudze turystów powinni dowiedzieć się przyszli klienci aby skutecznie omijali Zamek Śląskich Legend w Pławnej.
P.S. Wracając do domu jechaliśmy obok Zamku Legend Śląskich.
Sprawdziłem agresywny śmierdzący pan „pracuje” tam nadal.
Ciekawi jesteśmy, czy od zeszłego roku coś się w Pławnej zmieniło. Byłoby szkoda zaprzepaścić szansę, jaką jest ten zamek... :/
UsuńW tym Zamku była w lipcu wraz z dziećmi. Zamek zrobił na mnie ogromne wrażenie, fakt magiczne miejsce. Dzieci były zadowolone, a pan po przeciwnej stronie grodu, miło nas zaskoczył, oprowadził i zajął się dziećmi poprzez pokazanie im atrakcji tam znajdujących się.
OdpowiedzUsuńSądząc po komentarzach wszystko zależy od tego, jak się trafi. My byliśmy też całkiem zadowoleni, ale minęło już sporo czasu od naszej wizyty. Może jednak coś się w Pławnej na lepsze zmieniło?
UsuńOdwiedziłem Zamek Śląskich Legend, Muzeum Przesiedleńców, Arkę. osobiście jestem zauroczony pomysłem Pana Dariusza Milińskiego. Niestety Pan z obsługi był średnio-trzeźwy :) i tak samo średnio-pachnący... Szkoda. Bo po rozmowie z tym człowiekiem można było dojść do wniosku, że to człowiek niegłupi i z dużą wiedzą. Dzieci na szczęście były bardziej wyrozumiałe dla Pana niż ja...spędziliśmy tam pare fajnych w sumie godzin. Ogólnie zatem na Plus.
OdpowiedzUsuńOdwiedziłem Zamek Śląskich Legend, Muzeum Przesiedleńców, Arkę. osobiście jestem zauroczony pomysłem Pana Dariusza Milińskiego. Niestety Pan z obsługi był średnio-trzeźwy :) i tak samo średnio-pachnący... Szkoda. Bo po rozmowie z tym człowiekiem można było dojść do wniosku, że to człowiek niegłupi i z dużą wiedzą. Dzieci na szczęście były bardziej wyrozumiałe dla Pana niż ja...spędziliśmy tam pare fajnych w sumie godzin. Ogólnie zatem na Plus.
OdpowiedzUsuńno myśmy się tego pana na początku też wystraszyli, dlatego Maciej poprosił, żeby przyszedł do nas właściciel. potem się okazało, że pan Dariusz bierze tego pana do pomocy. wszystko się wyjaśniło. a sama inicjatywa zamku i warsztatów, uważam - bardzo fajna i potrzebna. pozdrawiam!
Usuńwybudowali arke koło kościoła
OdpowiedzUsuńna jakie julicy znajduje się zamek ?
OdpowiedzUsuńByłam tam teraz w niedzielę, obsługi oprócz pani na kasie praktycznie brak, faktycznie można odnieść wrażenie małego bałaganu, wg mnie może kiedyś tętniło to miejsce życiem ,ale teraz to zbiór figur, nic więcej - za takie słabe atrakcje nie warto płacić aż 25 zl / dziecko 17zl. ot taka ciekawostka dla dzieciaków, jednak nie warta tej ceny
OdpowiedzUsuńDo w/w osoby jak sobie pani rozbije to na 3 obiekty wychodzi bardzo tanio bo po 8zl
OdpowiedzUsuń