
Z tych względów dość pieczołowicie i starannie postanowiliśmy podejść do zadania wyszukania hotelu na pobyt w podróży poślubnej. W ruch poszły katalogi i internet, fora dyskusyjne, zasięganie języka i opinii. W ten sposób udało nam się po kilku miesiącach przygotowań wybrać hotel, w którym chcielibyśmy spędzić nasz miesiąc miodowy.
Jak to się stało ?
Jak się potem dowiedzieliśmy, Grek będący właścicielem (czy też managerem) hotelu, w obawie przed tym, że część turystów może się rozmyślić i zrezygnować z wakacji w jego hotelu, postanowił zakontraktować większą ilość urlopowiczów, niż pokojów, które mógł im udostępnić.Z tego powodu, kiedy mieliśmy przylecieć na miejsce, nasze pokoje były już po prostu zajęte. Można powiedzieć, że w całej tej „aferze” i tak mieliśmy niezłe szczęście – dowiedzieliśmy się o tym na tydzień przed wyjazdem, podczas gdy turyści udający się na wakacje tydzień przed nami o konieczności zmiany hotelu dowiedzieli się po przylocie na lotnisku w Antimachii.
Nie jest tak źle ?
Zamieszkaliśmy więc w Hotelu Grecotel Kos Imperial, który możemy ze spokojnym sumieniem polecić każdemu udającemu się na wypoczynek na Kos. Hotel jest położony nad samym morzem w miejscowości Psalidi, 4 km od stolicy wyspy – miasta Kos.Oprócz tego, że mieliśmy wykupioną ofertę all inclusive, zostaliśmy objęci programem Premium Plus, czyli tzw. ofertą dla gości specjalnych. Oznaczało to ni mniej ni więcej jak to, że mogliśmy jeść i pić dosłownie wszystko, włącznie z alkoholami, o każdej porze dnia i nocy :) z czego zresztą z radością korzystaliśmy.
Hotel, plaża, obsługa, kuchnia i słońce

Jedzenie było tak pyszne, że za każdym razem jadąc na wycieczkę zastanawialiśmy się, czy nie damy jednak rady wrócić do hotelu na lunch lub kolację. Kucharzy mają tam wyśmienitych! No i ta kuchnia – ech, o tym trzeba napisać osobno.
Na szczególną jednak uwagę zasługuje obsługa hotelu. Kelnerzy i barmani jak się okazało w dużej mierze byli to Polacy. Niesamowicie pracownicy, życzliwi i pomocni, naprawdę robili nam dobrą prasę za granicą. Osobiście byłam z nich naprawdę dumna. (Ewa, Sylwia, Kamil, Ludmila, Dimitri - pozdrawiamy serdecznie!)

Dzięki nim można było poczuć się jak u swoich, ponieważ gadaliśmy po polsku, zawsze też mogliśmy liczyć na ich pomoc, jak choćby wtedy, gdy w drugim tygodniu pobytu zabrakło nam już książek do czytania. Zdaje się, że oni także byli zadowoleni mogąc pokonwersować z rodakami, których w hotelu za wielu nie było.
Hotel w typowo greckim stylu
Obszerne i przewiewne lobby,
Marmurowe szerokie schody,
Duża restauracja, tarasy na wodzie – wszystko to sprawiało, że można było spędzić czas i zrelaksować się w pięknym otoczeniu.

Kilka barów do wyboru, w tym przy plaży, gdzie można było zamówić sobie zimne frappe i rozkoszować się nim na leżaku tuż przy brzegu morza. Jednym słowem – klimat.
A co by było, gdyby...
Hotel okazał się dla nas naprawdę miłą niespodzianką. Z ciekawości pojechaliśmy zobaczyć też hotel, w którym początkowo mieliśmy przebywać – cóż, fajnie, ale bez fajerwerków. Zgodnie stwierdziliśmy, że gdybyśmy mieli wybór, nie zamienilibyśmy się już na żaden inny hotel.
A już zwłaszcza, że w pakiecie z hotelem dostaliśmy do korzystania samochód na cały tydzień, a o tym co to oznaczało dla Kasi i Maćka i czym się ostatecznie skończyło, być może napiszę w kolejnym wpisie …

Przeczytaj więcej o wyspie Kos: