Kociewie Świeckie - wiem jak to brzmi. Ale nie chodzi świecki region, w opozycji do religijnej części kraju. Nazwa Kociewie Świeckie pochodzi od głównego miasta tego regionu, czyli Świecia. Jest to najbardziej wysunięta na południe część Kociewia. Od niej zaczęliśmy naszą przygodę pod tytułem "Ruszamy na Kociewie".
Na Kociewiu Świeckim spędziliśmy 3 fantastyczne dni. Zwiedzaliśmy zamek i elektrownię wodną, jeździliśmy na rowerze, pływaliśmy kajakiem i odwiedzaliśmy kociewskie miejscowości. Wszystko to było możliwe dzięki Lokalnej Organizacji Turystycznej KOCIEWIE, która zaprosiła nas do udziału w tym nietypowej wizycie studyjnej. Przez te kilka dni sprawdziliśmy, co Kociewie Świeckie ma ciekawego do zaoferowania. Wróciliśmy mile zaskoczeni :)
Zamek pełni ważną funkcję kulturalno-rozrywkową dla mieszkańców Świecia i okolic. Odbywa się tu sporo inicjatyw i wydarzeń. W dolnej sali rozstawiona jest scena i ekran kinowy. Czasem bawią się tam w straszenie. Czasem zorganizują koncert. A na przykład już niedługo na zamku w Świeciu odbędzie się Święto Bałabuna, czyli święto kociewskiego ziemniaka. Zastanawiamy się, czy nie pojechać.
Edit: No i pojechałam...
Od samego początku już pierwsza niespodzianka - przejazd konną bryczką wzdłuż wałów Wisły. Pogoda była przepiękna, wiatr silny, a konie spocone. Kiedy odjechaliśmy kilka kilometrów od miasteczka, zobaczyliśmy za plecami jego piękną panoramę.
Zwiedzaliśmy też kościół Św. Mateusza, gdzie weszliśmy na wieżę. Samo wejście na wieżę i dach kościoła było super. Ubrudziliśmy się tak, jak lubimy najbardziej - czyli kurz, pajęczyny i cegła. Wieża kościoła św. Mateusza kryje w sobie niesamowity skarb. Nigdzie indziej nie widzieliśmy działającego mechanizmu zegara z 1912 roku! Powtarzam - działającego!
Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji okazała się KAWA! Zatrzymaliśmy się na nią w Osiu, tam przeczekaliśmy pierwsze krople deszczu, a Maciej kupił kartę do aparatu. Czas naglił, więc zrezygnowaliśmy z malowniczej drogi przez las i najprostszą trasą pojechaliśmy do elektrowni w Żurze.
fk
Na Kociewiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Podobnych historii znaleźliśmy tu jeszcze wiele. Będziemy o nich sukcesywnie pisać.
Co zobaczyliśmy, co przeżyliśmy i kogo spotkaliśmy w innych częściach Kociewia oraz dlaczego warto tam pojechać? Zobacz w albumie "Ruszamy na Kociewie" na naszym Facebooku:
O wszystkich przygodach i odkryciach będziemy pisać w kolejnych odcinkach naszego internetowego przewodnika "Ruszamy na Kociewie". Zostań i odkrywaj z nami Kociewie - fascynującą "Łagodną Krainę".
Zobacz też nasze relacje:
i polub ten wpis na Facebooku:
Na Kociewiu Świeckim spędziliśmy 3 fantastyczne dni. Zwiedzaliśmy zamek i elektrownię wodną, jeździliśmy na rowerze, pływaliśmy kajakiem i odwiedzaliśmy kociewskie miejscowości. Wszystko to było możliwe dzięki Lokalnej Organizacji Turystycznej KOCIEWIE, która zaprosiła nas do udziału w tym nietypowej wizycie studyjnej. Przez te kilka dni sprawdziliśmy, co Kociewie Świeckie ma ciekawego do zaoferowania. Wróciliśmy mile zaskoczeni :)
Skąd jest najładniejszy widok na Świecie?
W Świeciu najważniejszy jest zamek, z którego rozciąga się przepiękna panorama. Miasto ma go nawet w logotypie promocyjnym. Tuż obok zwoju papieru symbolizującego celulozę, którą się tu wytwarza. Zamek w Świeciu jest wyjątkowym zamkiem krzyżackim. M.in. z powodu czterech zewnętrznych cylindrycznych baszt, które tu kiedyś istniały, a z których ostała się ino jedna. Zamek ma przydomek "wodny" i to jest dość zabawne, bo on nie stoi, ani nigdy nie stał, na wodzie. Natomiast prawdą jest, że został zbudowany w widłach Wdy i Wisły. I tu ciekawostka - dzisiaj Wisła płynie 1,5 km dalej, niż w przeszłości. Więc i nazwa staje się coraz mniej adekwatna.
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) sierpień 23, 2015
Na zamku od imprezy do imprezy
Zamek wygląda trochę jak mucha, której wyrwano trzy nogi i jedno skrzydło. Po świetności tej placówki zostało jedno zamkowe skrzydło, które - jak twierdzi nasz przewodnik Jakub - ma status trochę tylko lepszy od "trwałej ruiny", bo jest zadaszone.Zamek pełni ważną funkcję kulturalno-rozrywkową dla mieszkańców Świecia i okolic. Odbywa się tu sporo inicjatyw i wydarzeń. W dolnej sali rozstawiona jest scena i ekran kinowy. Czasem bawią się tam w straszenie. Czasem zorganizują koncert. A na przykład już niedługo na zamku w Świeciu odbędzie się Święto Bałabuna, czyli święto kociewskiego ziemniaka. Zastanawiamy się, czy nie pojechać.
Edit: No i pojechałam...
Festiwal Smaku w Grucznie
Kochamy wszystko, co jest związane z jarmarkami, jedzeniem, muzyką, gwarem i występami scenicznymi. Tak jak Festiwal Smaku w Grucznie. Kiedy tam trafiliśmy jadąc z zamku, zastanawialiśmy się jak to możliwe, że wcześniej o nim nie słyszeliśmy. Przecież była to już kolejna edycja. Zaskoczył nas duży teren, na którym rozstawiono mnóstwo stoisk i scenę. Wyglądało to jak olbrzymi skansen z wielką osadą. Do tego mnóstwo ludzi, zapachów, dymu wędzarniczego i pszczół garnących się do słodkich wypieków.Niezwykła rozmowa o Kociewiu
Na festiwalu spotkaliśmy Panią profesor Marię Pająkowską-Kensik. Pani Maria jest uznanym autorytetem w zakresie wiedzy o Kociewiu. To była niesamowita rozmowa. Dowiedzieliśmy się mnóstwa rzeczy o Kociewiu - o jego historii, nazwie, gwarze, hafcie, zwyczajach i o tym, jaka jest obecnie sytuacja Kociewia i Kociewiaków. Pani profesor wydała kilka książek, więc jeśli chcesz poczytać więcej o Kociewiu, koniecznie ich poszukaj! Dla nas najważniejsze było to, że porozmawialiśmy z Panią profesor na samym początku naszej wycieczki. Dzięki temu spotkaniu zupełnie inaczej, z większym zrozumieniem, patrzyliśmy na to, co działo się dookoła nas w trakcie wyjazdu. Każdemu życzymy takiego przewodnika!Festiwal a jarmark - diabeł tkwi w szczegółach
Po spotkaniu z Panią Marią, mieliśmy tylko chwilę, żeby rozejrzeć się po festiwalu. Zaskoczyły nas wysokie ceny. Spodziewaliśmy się raczej cen jak na jarmarku, ale okazuje się, że festiwal smaku, to nie do końca to samo co jarmark. A szkoda. Mając porównanie choćby z jarmarkami w kieleckiej Tokarni czy też Jarmarku Cysterskiego w Pelplinie, jesteśmy wybredni :) Tak czy inaczej do Gruczna chętnie byśmy jeszcze kiedyś przyjechali w czasie festiwalu na dłużej i z większą kasą. Bo jeśli za rok też będą takie pyszne pierogi z soczewicą i domowej roboty krówki, to wycieczka warta jest zachodu!
Na Festiwalu Smaku w #gruczno znaleźliśmy pyyyszne krówki!!! #ruszamynaKociewie pic.twitter.com/RE3mIm5BoP
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) sierpień 23, 2015
Dwie fontanny i wiele głów
Z Festiwalu wpadliśmy jeszcze dosłownie na chwilkę na rynek w Świeciu, żeby zobaczyć słynne fontanny i tajemnicze głowy. O co chodzi? Fontanna przedstawia dwie rzeki - Wisłę i Wdę. Natomiast z tymi głowami to do końca nie udało nam się rozwiązać zagadkę, ale faktem jest, że patrzą na nas z każdej kamienicy. Początkowo chciałam zebrać je wszystkie na zdjęciach, ale było ich za dużo. Zrezygnowałam po kilkunastu. Potem okazało się, że jest ich ok. 200.Cały świat w jednym miejscu
Naszą kolejną miejscówką w czasie pobytu na Kociewiu Świeckim był Przystanek Tleń. To miejsce prowadzone przez podróżników - Anię i Michała Semrau. Ania i Michał objechali cały świat dookoła, a teraz prowadzą pensjonat z pokojami, z których każdy nosi nazwę jakiegoś państwa i jest na dany kraj stylizowany. My mieliśmy okazję nocować w afrykańskiej Kenii i dalekiej Japonii. Ale pokoje to nie wszystko. Michał założył i prowadzi własny browar, po którym nas oprowadzał. Wyjaśniał co i jak działa i do czego służy, a na koniec degustowaliśmy pyszne piwa. Tak nas to wszystko zaabsorbowało, że zapomnieliśmy się rozpakować i zrobiliśmy to dopiero po kolacji. Następnego dnia czekał nas kolejny dzień #bezspinki.Spływ kajakowy. Dosłownie.
Na ten dzień zaplanowany był m.in. spływ kajakowy. Spływ miał trwać 2-3 godziny. Nam zajął 1,5. Trasa była przepiękna! Łagodne zakola rzeki, rośliny wystające z wody, towarzyszące nam przez cały czas zwierzęta: kaczki, łabędzie i inne ptactwo, ale też stojąca w rzece krowa czy sarenka nadawały ton całej wycieczce. Było pięknie i cicho. To było bardzo relaksujące doświadczenie, zwłaszcza, że płynąc z nurtem nie musieliśmy wcale wiosłować.
Co robić na #kociewie? Można na przykład spłynąć Wdą :) Jest pięknie! #ruszamynaKociewie pic.twitter.com/Ngtx4IwwXm
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) sierpień 24, 2015
Nowe - kopalnia niespodzianek
Po tym całym przyrodniczym doznaniu pognaliśmy co koń wyskoczy do Nowego, na spotkanie z Zastępcą Burmistrza. Wiceburmistrz Zbigniew Lorkowski przejął nas na rynku w Nowem i od samego powitania oświadczył, że bierze stery w swoje ręce. Bardzo nam się to spodobało, bo chcieliśmy zobaczyć jak najwięcej.Od samego początku już pierwsza niespodzianka - przejazd konną bryczką wzdłuż wałów Wisły. Pogoda była przepiękna, wiatr silny, a konie spocone. Kiedy odjechaliśmy kilka kilometrów od miasteczka, zobaczyliśmy za plecami jego piękną panoramę.
Ślady Mennonitów
Konie zawiozły nas do miejscowości Mątawy, gdzie oglądaliśmy dom podcieniowy, mennonicki cmentarz, kościół, a w następnej miejscowości Tryl pozostałości po mennonickim cmentarzu.Piękny widok na Wisłę
Nowe ma to niesamowite szczęście, że ma malowniczy widok na Wisłę. To jeden z powodów, dla którego warto tu przyjechać.Tajemnice w kościołach ukryte
Po konnej jeździe wróciliśmy do Nowego i tam czekały nas kolejne atrakcje, takie jak zwiedzanie kościoła św. Maksymiliana Kolbe, gdzie zeszliśmy do krypt.Zwiedzaliśmy też kościół Św. Mateusza, gdzie weszliśmy na wieżę. Samo wejście na wieżę i dach kościoła było super. Ubrudziliśmy się tak, jak lubimy najbardziej - czyli kurz, pajęczyny i cegła. Wieża kościoła św. Mateusza kryje w sobie niesamowity skarb. Nigdzie indziej nie widzieliśmy działającego mechanizmu zegara z 1912 roku! Powtarzam - działającego!
WOW! Mechanizm zegara wieżowego z 1912 roku.
Wieża Kościoła pw. św. Mateusza w miejscowości Nowe na Kociewiu kryje niesamowity skarb. To wciąż działający mechanizm sterujący zegarem na wieży kościoła.
Widzieliśmy jak cyka, z jaką precyzją odmierza kolejne minuty, kwadranse i godziny. Prze-pię-kne!
Co jeszcze widzieliśmy w Nowem nad Wisłą i na Kociewiu?
Przeczytaj: https://www.ruszajwdroge.pl/2015/09/wycieczka-na-Kociewie-Swieckie.html
#kociewie #ruszamyNaKociewie #pomorskie #kujawskopomorskie Czas na wysokości - zegary wieżowe Lokalna Organizacja Turystyczna KOCIEWIE
Posted by Ruszaj w Drogę on 9 września 2015
Nowe - jeszcze do niego wrócimy
Nowe na pewno zagości jeszcze u nas na blogu, bo mamy całą masę zdjęć, a samo miasteczko jest bardzo ładne i przyjazne. Warto zobaczyć rynek, kościoły no i ten obłędny widok na Wisłę. Opuściliśmy je bardzo późno. Było już ciemno. A my musieliśmy się spieszyć, przecież jutro był kolejny dzień #bezspinki.
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) sierpień 27, 2015
Rowerami ku przygodzie
Kajaki już były, to teraz czas na rowery. Czekała nas malownicza trasa przez las do Osia i dalej do elektrowni wodnej w Żurze. Ale wiadomo jak to jest planować coś z Marczewskimi... Jak zwykle zabrakło nam czasu, pogoda się załamała, a Maciej zapomniał włożyć kartę do aparatu.Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji okazała się KAWA! Zatrzymaliśmy się na nią w Osiu, tam przeczekaliśmy pierwsze krople deszczu, a Maciej kupił kartę do aparatu. Czas naglił, więc zrezygnowaliśmy z malowniczej drogi przez las i najprostszą trasą pojechaliśmy do elektrowni w Żurze.
Lekcja historii i fizyki w elektrowni wodnej w Żurze
Nigdy wcześniej nie byliśmy w elektrowni wodnej. Było to dla nas przeżycie, zwłaszcza że możliwość naszego wstępu na teren Elektrowni Wodnej w Żurze konsultowana była aż w centrali w Kozienicach! Oprowadzał nas Pan Janusz, który połączył to z lekcją historii i - o zgrozo! - fizyki. Dzięki temu, mogliśmy dowiedzieć się wszystkiego o elektrowni i zrozumieć, w jaki sposób z wody uzyskuje się prąd.Prąd, który Gdynię uratował
Nas - z racji miejsca zamieszkania - zainteresował w szczególności gdyński wątek historii. Okazuje się, że prąd do budującej się w latach 20. i 30. ub. wieku Gdyni pochodził właśnie z elektrowni w Żurze, a wcześniej - z elektrowni Gródek położonej 10 km niżej. Dzięki dostawom prądu z nowej elektrowni w Żurze (zbudowanej w 1928 roku) Gdynia mogła się dynamicznie rozwijać i budować port. W Żurze twierdzą, że gdyby nie prąd z ich elektrowni, to nie udałoby się wybudować gdyńskiego portu przed wybuchem II wojny światowej. A po wojnie, ten w Gdyni mógłby być już niepotrzebny. Tak naprawdę nie wiadomo, jak to wszystko by się potoczyło, ale historia jest fascynująca!fk
Na #kociewie zwiedzaliśmy elektr. wodną, która dostarczała prąd dla budującego się @MiastoGdynia #ruszamyNaKociewie pic.twitter.com/sHMMHuogWq
— Ruszaj w Drogę! (@RuszajwDroge) sierpień 25, 2015
To dopiero początek!
Na Kociewiu spędziliśmy jeszcze kilka dni. Podobnych historii znaleźliśmy tu jeszcze wiele. Będziemy o nich sukcesywnie pisać.
Co zobaczyliśmy, co przeżyliśmy i kogo spotkaliśmy w innych częściach Kociewia oraz dlaczego warto tam pojechać? Zobacz w albumie "Ruszamy na Kociewie" na naszym Facebooku:
Kociewie - choć mamy je bardzo blisko, jeszcze jest dla nas nieznane. Wygląda na to, że ten niepozorny region skrywa...
Posted by Ruszaj w Drogę on 9 listopada 2014
O wszystkich przygodach i odkryciach będziemy pisać w kolejnych odcinkach naszego internetowego przewodnika "Ruszamy na Kociewie". Zostań i odkrywaj z nami Kociewie - fascynującą "Łagodną Krainę".
Zobacz też nasze relacje:
i polub ten wpis na Facebooku:
Mówili nam: przyjedziecie, zobaczycie, na pewno Wam też się spodoba. I mieli rację. Spędziliśmy świetne trzy dni na...
Posted by Ruszaj w Drogę on 7 września 2015
Podoba mi się jak umiecie w każdym z tych miejsc znaleźć coś co faktycznie zaciekawia i podsuwacie pomysły na oryginalne spędzanie tam czasu. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńzawsze do usług :) dziękujemy i pozdrawiamy!
UsuńSuper wycieczka!
OdpowiedzUsuń