Kiedy Maciej pierwszy raz powiedział mi, że musimy pojechać na Pałuki - moje pierwsze pytanie było: A gdzie to jest? Dziś, kiedy wróciliśmy z naszej 3-dniowej wycieczki, wiemy już, że to etnograficzny region w województwie kujawsko-pomorskim i wielkopolskim, który za sąsiadów ma: Krajnę na północy, Kujawy na wschodzie i Wielkopolskę na południu. Pałuczanie mają swoją gwarę, haft, muzykę i wspaniałych twórców ludowych. Najwięcej atrakcji turystycznych nagromadziło się we wschodniej części regionu - w Biskupinie, Wenecji i Żninie, ale warto zwiedzić całe Pałuki, bo i w pozostałych miejscowościach drzemie jeszcze wiele miejsc do odkrycia.
Dziś przygotowałam dla Ciebie przewodnik na weekend na Pałukach. W dwa dni zwiedzisz Muzeum Archeologiczne w Biskupinie i Muzuem Kolei Wąskotorowej w Wenecji. Przejedziesz się kolejką wąskotorową i posłuchasz historii o Diable Weneckim. Pójdziemy też na spacer po Żninie, zajdziemy do Muzeum Ziemi Pałuckiej i do pracowni rzeźby, a wieczorem na miejską plażę nad jezioro Małe Żnińskie. Zaproponuję Ci też dwie atrakcje w okolicy - zobaczymy zabytkowe malowidła na ścianach i suficie kościoła w Gąsawie, opowiem Ci o Leszku Białym, a potem pojedziemy do Lubostronia, w którym pałac rozbrzmiewa dźwiękami muzyki klasycznej i jazzu. Gotowy na przygodę?
Źródło: Mapa regionów etnograficznych 1850-1950, oprac. Teresa Okoniewska i Artur Trapszyc, wyk. Katarzyna Rosik (z wykorzystaniem Cyfrowej Mapy Polski PKiSIG IGiPZ PAN). Mapa stworzona do wystawy Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850-1950) w Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Znaleziona na stronie nasze.kujawsko-pomorskie.pl
Nasza wizyta trwała 3 dni, ponieważ jeden dzień spędziliśmy na Biesiadzie Pałuckiej, w czasie której słuchaliśmy specjalistów od pałuckiej gwary, rozmawialiśmy o smakach kuchni pałuckiej i wysłuchaliśmy pałuckich piosenek. Jeśli akurat nie trafisz na żadną regionalną imprezę w stylu „Jesień na Pałukach” czy „Festyn w Biskupinie”, to dwa intensywne dni zwiedzania wystarczą, aby poczuć klimat Pałuk. Myślę, że te dwa dni zachęcą Cię do dalszego odkrywania regionu i podążania już własnymi ścieżkami, bo jak w każdym innym zakątku polski czekają na Ciebie i tutaj: ścieżki rowerowe, spacerowe i spływy kajakowe.
(jeśli linki nie działają, filmy te znajdziesz na naszym profilu na Instagramie)
Jeśli chcesz na żywo zobaczyć tańce wykonywane przez pałuckie kapele, polecam przyjechać tu we wrześniu na imprezę, która nazywa się “Jesień na Pałukach”. Rozwinęła się ona ze spotkań twórców ludowych, a dziś przeobraziła się w dwudniowy festiwal, który jest świętem regionu. Pierwszy dzień to Zjazd Twórców Ludowych i w spotkaniu uczestniczą tylko twórcy ludowi, a w drugi dzień odbywa się Jarmark Sztuki Ludowej oraz Przegląd Zespołów i Kapel Ludowych, która jest już imprezą na rynku, otwartą dla turystów. Jesień na Pałukach zawsze odbywa się w ten sam weekend, w który rozpoczyna się Festyn Archeologiczny w Biskupinie, więc zaplanuj sobie czas od 15 września i ruszaj na Pałuki!
No więc po rozmowie poszliśmy na te pyry z gzikiem do restauracji przy żnińskim rynku. To dobra opcja po całym dniu zwiedzania. Okazało się, że pyry z gzikiem to najszybsza potrawa do zrobienia, jeśli nie liczyć czasu potrzebnego na ugotowanie lub upieczenie się w piekarniku ziemniaków. Przepis wypróbowałam z książki Krzysztofa "Kuchnia Pałucka" i muszę przyznać, że jest on niezawodny. A brzmi tak:
W mojej wersji ziemniaki zapiekam w mundurkach w piekarniku przez ok. 40 minut, a gotowe kroję wzdłuż na pół i nakładam na nie przygotowanego gzika. Pyyyycha! :)
Zanim oddasz się kulinarnym rozkoszom, zaproponuję Ci kilka turystycznych atrakcji. A zwiedzanie zaczniemy od przejazdu świetną kolejką.
Żeby jednak radość była większa i dłuższa, oraz z racji tego że bilety wcale nie drążą turystycznej kieszeni, polecam Ci zrobić całą 12-kilometrową trasę od początku do końca, czyli ze Żnina do Gąsawy. W Gąsawie odczekaj 15 min, aż lokomotywa przejedzie na tył wagoników, które teraz będą przodem i pociągnie je z powrotem w kierunku Biskupina, gdzie znajdziesz się po 10 minutach.
Na naszym filmie na Instagramie IGTV możesz zobaczyć film z jazdy wąskotorówką i jak Maciej spełnił swoje marzenie i jechał w lokomotywie:
W Biskupinie wysiądziesz, zwiedzisz Muzeum Archeologiczne, zjesz lody i zapiekankę, wsiądziesz w kolejkę np. o godz. 14.10, dojedziesz do Wenecji, tam wysiądziesz i zwiedzisz Muzeum Kolejki Wąskotorowej oraz ruiny weneckiego zamku, wsiądziesz w kolejkę o 16.20 lub 17.55 i wrócisz do Żnina na obiadokolację. Kolejka kursuje w sezonie, a jej rozkład znajdziesz na stronie Żnińskiej Kolei Powiatowej. Przed wyjazdem sprawdź dokładnie, czy nie zmieniły się godziny odjazdu.
Odkąd byliśmy tu ostatni raz, Biskupin wzbogacił się o nowe stanowiska. Rezerwat można zwiedzać samemu, z przewodnikiem albo aplikacją ściągniętą na telefon. Kupując bilet, w kasach dostajesz mapkę i wraz z nią przemierzasz kolejno obozowisko łowców i zbieraczy z epoki kamienia, osadę pierwszych rolników, potem - chronologicznie – osadę obronną ludności kultury łużyckiej, w której przemierzasz dwa rzędy długich chat, a na końcu wioskę wczesnopiastowską. I na niej kończy się historia ludzi, którzy zamieszkiwali na terenie dawnego Biskupina - dokładnie w miejscach, które teraz zwiedzasz. Czyli Muzeum Archeologiczne w Biskupinie to pomnik historii dla ludzi, którzy żyli tu od epoki kamienia do wczesnego średniowiecza.
Co ciekawe, prawie wszystko, co tu oglądasz, to rekonstrukcje. Oryginalna jest tylko Chata Pałucka, przeniesiona tu z pobliskiej wsi Biskupin. I to jest prawdziwy zabytek. I dowód na to, że znajdujesz się na Pałukach.
Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji to skansen. Nie ma tam wystaw w gablotach, jest za to park z lokomotywami i wagonikami, do których się wsiada, których się dotyka, z którymi robi się zdjęcia. W samym centrum plac zabaw dla dzieci - jakby znudziły się im kolejki i lokomotywy. Skansen zwiedza się samemu, z aplikacją, którą można pobrać na telefon, lub z przewodnikiem za dodatkową opłatą.
To od naszego przewodnika, pana Antoniego, dowiedzieliśmy się tych wszystkich ciekawych rzeczy o kolejce wąskotorowej i o tym, jak zmieniła ona życie ludzi, którzy zaczęli z niej korzystać i robili to przez dziesiątki ostatnich lat. Pan Antoni wyjaśnił nam na czym polega galimatias związany z tym, że w Polsce mamy kilka rozstawów torów, przy czym same wąskotorówki mają chyba 4 rodzaje rozstawów, z czego żnińska jest najwęższa, bo ma rozstaw tylko 600 mm (60 cm). Żeby było ciekawiej, w Europie tych szerokości jest kilkanaście, a na całym świecie - kilkadziesiąt. Wyobraź sobie teraz, z jakimi problemami mierzą się przewoźnicy towarów :) Stosowano różne rozwiązania technologiczne mające za zadanie rozwiązać ten problem - od ręcznego przesypywania towarów do pociągów jeżdżących po innych torach, przez platformy, po podwozia, które mają regulowany rozstaw osi.
W muzeum dowiesz się też, na czym polega praca dróżnika, i dlaczego do tej roboty przyjmowano głównie kobiety, a dla kontrastu - dlaczego maszynistami, zwłaszcza w pociągach parowych, byli wyłącznie mężczyźni. W skansenie zobaczysz lokomotywy budowane przez firmy polskie i niemieckie. Najstarsza z nich pochodzi z 1899 roku. Zwróć też uwagę na pompy - ciekawe czy zgadniesz, głowami jakich zwierząt są zakończone.
Różnie mówią o Mikołaju. Jedni chwalili go za mądre i sprawiedliwe wyroki, inni widzieli w nim oblicze szatana i skupiali się na jego surowości. Jan Długosz, polski kronikarz, nazwał go Diabłem Weneckim i taki przydomek przykleił się do Mikołaja jak pchła do psiego ogona. Czasem mówiono o nim „Krwawy Diabeł”, a przezwiska te nawiązywały do jego surowych wyroków, chciwości i domniemanych konszachtów z diabłem.
Dzisiaj to, na co patrzysz w Wenecji, jest zabezpieczone jako trwała ruina. Zwykle można wejść na górę ruin, które są fundamentem dawnego zamku, ale aktualnie trwała tam renowacja, więc wejście było zamknięte. Wokół ruin zrobiliśmy więc tylko fotograficzną rundkę, a Maciej pobiegł jeszcze kawałek dalej zobaczyć wystawę maszyn oblężniczych.
Spod ruin zamku w Wenecji wrócisz wąskotorówką bezpośrednio do Żnina, gdzie spędzisz miły wieczór na żnińskim rynku, obserwując podświetloną wieżę ratusza i mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy fontannę. Odpocznij solidnie, bo następnego dnia czeka Cię kolejny dzień łażenia i zwiedzania.
Średniowieczny charakter miasta widać jeszcze w układzie rynku i ulic. Bo w sumie niewiele więcej z tamtych czasów pozostało. No, może jeszcze drewniane wodociągi, które wykopano przy ul. Śniadeckich, a których fragmenty zobaczysz dziś na wystawie w wieży dawnego ratusza. A, i w sumie wieża na rynku to też pozostałość z tamtych czasów. Kiedyś przyklejony był do niej drewniany budynek, w którym pracowali miejscy urzędnicy. Dziś została tylko ta wieża. Jest w niej wystawa z tablicami o średniowieczu, sala średniowiecznej rady miejskiej, a na samej górze sala skarbnika. Co prawda wyżej wieża skrywa jeszcze jeden skarb, ale zwykle wejście jest do niego zamknięte. To mechanizm zegara z XVIII wieku! Wyobraź sobie minę Macieja, gdy się o tym dowiedział…
Wieża nie istnieje bez żnińskiego rynku, a żniński rynek, bez wieży. To dlatego, że wieża jest wskazówką słonecznego zegara, którego tarcza rozchodzi się promieniście po rynkowym chodniku. A także dlatego, że dzięki tej wieży żniński rynek jest tak charakterystyczny, że rozpoznasz go na każdej pocztówce, nawet tej sprzed dziesiątek lat.
Naszą żelazną propozycją jest po prostu spacer po mieście, bo wtedy można dotrzeć do ciekawych zakamarków, zrobić ładne zdjęcia, pozwiedzać kościoły, poszukać restauracji z regionalną kuchnią. Ale jest też w Żninie kilka takich miejsc, gdzie warto zapukać i wejść do środka. Kilka z nich pokażę niżej w tym przewodniku.
W informacji turystycznej poproś o Quest z trasą marszu średniowiecznego Żnina. Co prawda większość budynków już nie istnieje, ale mapka z wyrysowanymi punktami będzie dobrym narzędziem, żeby przejść przez miasto, zatrzymać się przy zaznaczonych tablicach informacyjnych i przy okazji zobaczyć aktualną architekturę Żnina. Zachęcam Cię, żebyś przeszedł się ulicą Śniadeckich - czyli żnińskim deptakiem, ale też z rynku wszedł w boczne uliczki i znalazł drogę na przykład do kościoła pw. świętego Floriana (kiedyś stała tu pierwsza w Żninie murowana świątynia, czyli Kościół pw. Najświętszej Marii Panny). Dla bardziej zaawansowanych polecam odnalezienie budynku dawnego młyna (podpowiem, że stoi nieopodal jeziora) oraz cukrowni (w okolicy stacji kolejki wąskotorowej) - te budynki już niedługo zmienią swoją funkcję, więc to ostatni moment, aby zobaczyć, jak wyglądały w oryginale!
Jako goście mieliśmy też niebywałą okazję zobaczyć Żnin z perspektywy jeziora płynąc na... motorówce WOPRu. Po zrobieniu wszystkich pięknych zdjęć brzegu do tego przewodnika, poprosiliśmy Dominika, żeby pokazał nam, jaką prędkość może osiągnąć ta motorówka. Prędkość była taka, że trudno ją opisać. Sam zobacz na filmiku na naszym Instagram Stories. Włącz odcinek pt. "Żnin".
W sali ze strojem pałuckim, w muzeum, z sufitu zwisają domowe ozdoby, czyli pająki. Pewnie pamiętasz podobne z Łowicza. Ale te pałuckie są chyba jeszcze bardziej rozbudowane, a najpopularniejszy kształt, w jakim te pająki robiono, to olbrzymi dzwon.
Te figurki są tak samo niesamowite jak kobieta, która je wykonała. Klara Prillowa mieszkała w Kcyni i tam animowała życie kulturalne Pałuczan. Ale nie tylko je animowała - ona je odkrywała, przywracała do życia, odtwarzała. Była niesamowicie pracowitą i skromną osobą. Potrafiła rzeźbić i haftować, grać na skrzypcach, robić ozdoby.
To ona doprowadziła do tego, że powstał Zespół Regionalny „Pałuki” - udało jej się zgromadzić wokół tej idei ludzi, którzy kiedyś grali w muzycznych kapelach na Pałukach i wspólnie z nimi odtworzyć pałucką muzykę i tańce. Chciałabym poznać tę utalentowaną kobietę. Niestety zmarła w latach 90-tych.
W latach międzywojennych, w szczycie swojej popularności „Moja Przyjaciółka” osiągała nakład 250 tys. egzemplarzy i to głównie z prenumeraty! Wynik niewiarygodny w skali całego kraju. Co takiego szczególnego miała żnińska „Moja Przyjaciółka”, że prenumerowano ją nawet w Łodzi i Warszawie? Annie Krzyckiej udało się stworzyć społeczność czytelniczek. Poruszała tematykę dotycząca życia codziennego praktycznie każdej kobiety. Mnóstwo było w magazynie porad z prowadzenia gospodarstwa domowego, wychowania dzieci i młodzieży, mody, ruchu i zdrowia, diety i odżywiania, urządzania domu i przepisów kulinarnych. Był tu i humor i ilustracje, ale także nowele, powieści i poezja. Czytelniczki mogły korespondować z gazetą - ich porady i listy były drukowane - oraz odpowiadać w ten sposób innym czytelniczkom, dzieląc się swoimi radami.
I ponownie się okazuje, że dziś nie wymyślamy nic nowego pod słońcem. Przecież czy aktualnie ukazująca się „Przyjaciółka” nie czerpie z tradycji żnińskiej „Mojej Przyjaciółki”? Zbieżność tytułów byłaby zbyt dużym zbiegiem okoliczności.
Z uczniami, jak z uczniami - bywa różnie. Niektórzy idą za swoim powołaniem, inni wręcz przeciwnie - wybierają kierunku studiów, o których nie posądziłoby się nigdy artysty. Ale ich prace zgromadzone w jednym miejscu, wykonane pod okiem mistrza, robią wrażenie. Nie tylko ładnie prezentują się na półce, ale jeżdżą też na wystawy i zdobywają nagrody. Nawiązują do sztuki ludowej. Dużo tu Jezusów i Maryj i postaci świętych. Są diabły i okolicznościowe rzeźby rodzajowe. Nie chce się wierzyć, że wyrzeźbili je kilkunastoletni uczniowie, którzy w ten sposób spędzali tu swój wolny, pozaszkolny czas.
Weszłam do środka, usiadłam w ławce i patrzyłam na ściany. Jakie piękne i stare malowidła! Odkryto je przypadkiem podczas wymiany drewnianych elementów konstrukcji świątyni. Przez 150 lat tkwiły ukryte pod warstwą słomy i tynku. Po ich przebadaniu okazało się, że jedna z warstw została namalowana jeszcze w 1705 r. Ale malowidła te pochodzą z różnych okresów. Nazywa się je gobelinami albo arrasami. Przedstawiają sceny biblijne, m.in. Sąd Ostateczny, postacie świętych, sceny z życia Św. Mikołaja.
Niektóre malowidła są iluzjonistyczne - co oznacza, że udają na przykład ołtarz albo zasłonę, bo gdy się na nie patrzy, to wyglądają jak prawdziwe elementy wychodzące ze ściany. Najciekawsza iluzja jest za organami - namalowanie ich części na ścianie powoduje, że widz ma wrażenie, jakby patrzył na bogaty prospekt organowy, gdy tymczasem rzeczywiste organy w kościele są raczej skromne.
Podobna świątynia znajduje się w Tarnowie Pałuckim. Najnowsze badania dowodzą, że tamtejszy kościół pw. św. Mikołaja jest jednym z najstarszych drewnianym kościołów w Polsce! Powstał pod koniec XIV w. Jego strop i ściany również pokrywają malowidła ścienne (XVII w.). Niestety tym razem nie udało nam się do niego dotrzeć.
Fakty zaczęłam składać jak puzzle. Zwłaszcza, gdy w Marcinkowie podjechaliśmy pod wielki biały pomnik księcia Leszka Białego. Historia jest raczej drastyczna, dlatego zasłońcie uszy dzieciom. Książę na pomniku siedzi na koniu, a w plecach tkwi mu czarna strzała.
Jeśli pod pomnikiem w Marcinkowie spotkasz miejscowego, to powie Ci, żebyś pojechał kawałek dalej, na miejsce prawdziwej śmierci Leszka Białego - tam, gdzie naprawdę dopadli go siepacze. W polu, w alejce, na małym wzniesieniu stoi skromny obelisk. Poszukaj go, jeśli masz czas. A potem rozejrzyj się dookoła. Zobacz ten krajobraz. Tu świetnie zrozumiesz, że jesteś na Pałukach - powiedzą ci o tym łukowate górki i łagodne doliny. Kto wie, może nawet poczujesz ducha historii?
To Atlas, jeden z mitologicznych greckich tytanów, którego Zeus skazał na dźwiganie sklepienia niebieskiego na barkach za udział w rebelii przeciwko greckim bogom. Ten Atlas na kopule to fanaberia jednego z przedstawicieli rodu Skórzewskich, do których należał przed wojną imponujący pałac w Lubostroniu. I element odróżniający ten obiekt od innych, na których był wzorowany - m.in. od pałacu w Królikarni w Warszawie, którego projekt wykonał Dominik Merlini, a którym zainspirował się architekt Stanisław Zawadzki.
Zawadzki zlecenie zaprojektowania i wybudowania pałacu dostał od Fryderyka hrabiego Skórzewskiego, który zafascynowany otoczeniem przemianował kupioną przez ojca wioskę Piłatowo, na Lubostroń - ponieważ w tym miejscu znalazł „sercu lube ustronie”. Postanowił, że tu będzie siedziba jego rodu i plan ten zrealizował w latach 1795-1800.
Największe wrażenie robi 3-kondygnacyjna rotunda - kiedy się do niej wchodzi, ciężko skupić wzrok. Wysoko nad głową rozpościera się kopuła, a pod nią ozdobny fryz przedstawiający antyczny pochód ofiarny. Nieco poniżej 4 płaskorzeźby. Na jednej z nich królowa Jadwiga przyjmuje posłów krzyżackich w Inowrocławiu, a na kolejnym Wojska Polskie pokonują Krzyżaków w bitwie pod Koronowem w 1410 r. Pałac swego czasu pełnił rolę „świątyni polskości”. Spotykali się tu przedstawiciele znamienitych rodów. Dyskutowano o polityce, sztuce, nauce.
W piwnicach naprawdę można się zgubić, ale to nic strasznego, bo to takie piwnice, że przez okno widać ogród. Chyba że zejdzie się do leżakowni wina - tam są już tylko półki na leżakowanie. Warto uchylać drzwi. Za jednymi z nich znaleźliśmy wolnostojącą wannę w stylizowanej łazience - podobno do użytku gości, a za innymi, tajemnicze schody, którymi zaczęliśmy piąć się w górę. Na końcu wąskiego, stromego, zakręconego korytarzyka były drzwi. Kiedy je otworzyliśmy, okazało się, że wyszliśmy do jednej z sal... przez lustro. Hmmm... ciekawe, czy tak mogła się czuć Alicja z Krainy Czarów :)
Obiad zjedliśmy w dawnej wozowni, a wracając oglądaliśmy olbrzymi park, który bardzo ucierpiał wskutek zeszłorocznych nawałnic. Do dziś trwa tam sprzątanie. Za to fragment parku przy samym pałacu jest przepięknie utrzymany i aż się prosi, aby przyjechać tu czasem na piknik. Wejście na teren nic nie kosztuje, a korzysta się z cudownej zieleni i odprężającej atmosfery.
Zapewniam, że będziecie mieli tu co robić - Ty i Twoja rodzina. Już sama podróż kolejką wąskotorową jest świetną atrakcją. A dotrzesz nią i do rezerwatu w Biskupinie i do Muzeum Kolei Wąskotorowej. Samochodem (lub wąskotorówką) dojedziesz do Gąsawy, a potem do Lubostronia. Jeśli wolisz odpoczywać, to być może wybierzesz relaks nad którymś z pałuckich jezior. W samym Żninie masz do wyboru dwa - Małe i Duże.
Dla mnie Pałuki to wciąż region zagadkowy, taki, który kryje jeszcze sporo tajemnic i niespodzianek. Pochowane są w kościołach i zabytkowych budynkach, czasem pod ziemią, czasem na wodzie. Pałuki zdecydowanie zasługują na większą promocję i na to, żeby wrócić i zwiedzać pozostałe pałuckie atrakcje.
Ja czuję się zachęcona do powrotu na Pałuki. A Ty?
Dziś przygotowałam dla Ciebie przewodnik na weekend na Pałukach. W dwa dni zwiedzisz Muzeum Archeologiczne w Biskupinie i Muzuem Kolei Wąskotorowej w Wenecji. Przejedziesz się kolejką wąskotorową i posłuchasz historii o Diable Weneckim. Pójdziemy też na spacer po Żninie, zajdziemy do Muzeum Ziemi Pałuckiej i do pracowni rzeźby, a wieczorem na miejską plażę nad jezioro Małe Żnińskie. Zaproponuję Ci też dwie atrakcje w okolicy - zobaczymy zabytkowe malowidła na ścianach i suficie kościoła w Gąsawie, opowiem Ci o Leszku Białym, a potem pojedziemy do Lubostronia, w którym pałac rozbrzmiewa dźwiękami muzyki klasycznej i jazzu. Gotowy na przygodę?
Gdzie są Pałuki?
Historycznie Pałuki były częścią Wielkopolski, i konia z rzędem temu, kto sensownie wyjaśni jak to się stało, że dziś leżą w województwie kujawsko-pomorskim. Jeśli spojrzysz na mapę województwa, to Pałuki znajdziesz poniżej rzeki Noteć, która jest ich północną granicą, a za którą rozpościera się już kolejny region - Krajna. Na wchód od Pałuk mamy Kujawy. Południowa granica Pałuk to rzeka Wełna, pod którą zaczyna się już Wielkopolska. Pałuckie miejscowości to przede wszystkim leżące we wschodniej części regionu Żnin, Biskupin, Wenecja, Gąsawa - czyli te, które Ci pokażemy, ale to także miejsca, do których nie udało nam się dotrzeć, takie jak Wągrowiec, Tarnowo Pałuckie, Szubin czy Kcynia.Źródło: Mapa regionów etnograficznych 1850-1950, oprac. Teresa Okoniewska i Artur Trapszyc, wyk. Katarzyna Rosik (z wykorzystaniem Cyfrowej Mapy Polski PKiSIG IGiPZ PAN). Mapa stworzona do wystawy Tajemnice codzienności. Kultura ludowa i jej pogranicza od Kujaw do Bałtyku (1850-1950) w Muzeum Etnograficznym w Toruniu. Znaleziona na stronie nasze.kujawsko-pomorskie.pl
Zwiedzaj z nami Pałuki
Na wycieczkę na Pałuki zaprosiła nas Lokalna Organizacja Turystyczna Pałuki, z czego byliśmy ogromnie zadowoleni. Przez cały weekend opiekowała się nami Monika Andruszkiewicz, dobra dusza i chodząca encyklopedia regionu. To ona dyskretnie kierowała naszą uwagę na ciekawe wątki, historie i postacie. Pokazała najciekawsze, ale i te mniej oczywiste miejsca na Pałukach. Aż prosiło się o nazwę akcji „Pałuki Nieoczywiste”, ale to by już było za dużo dobrego.Nasza wizyta trwała 3 dni, ponieważ jeden dzień spędziliśmy na Biesiadzie Pałuckiej, w czasie której słuchaliśmy specjalistów od pałuckiej gwary, rozmawialiśmy o smakach kuchni pałuckiej i wysłuchaliśmy pałuckich piosenek. Jeśli akurat nie trafisz na żadną regionalną imprezę w stylu „Jesień na Pałukach” czy „Festyn w Biskupinie”, to dwa intensywne dni zwiedzania wystarczą, aby poczuć klimat Pałuk. Myślę, że te dwa dni zachęcą Cię do dalszego odkrywania regionu i podążania już własnymi ścieżkami, bo jak w każdym innym zakątku polski czekają na Ciebie i tutaj: ścieżki rowerowe, spacerowe i spływy kajakowe.
Oto weekendowy plan, który dla Ciebie przygotowałam:
DZIEŃ 1. - "Wzdłuż kolejki wąskotorowej": wyjazd kolejką wąskotorową ze Żnina do Gąsawy, żeby przejechać całą 12-km trasę, 15 minut przystanku w Gąsawie i kurs powrotny - wysiadka w Biskupinie. Zwiedzanie Biskupina i dalsza podróż kolejką wąskotorową do Wenecji. W Wenecji zwiedzanie Muzeum Kolei Wąskotorowej oraz ruin weneckiego zamku, powrót do Żnina na obiadokolację, nocleg i wieczorne zwiedzanie miasta;
DZIEŃ 2. - "Żnin i okolice": wizyta w informacji turystycznej przy rynku po ulotki i przewodniki, potem zwiedzanie Muzeum Ziemi Pałuckiej i wystawy w wieży ratuszowej, odwiedziny u Pana Eugeniusza Izdebskiego w Pałuckiej Pracowni Rzeźby, spacer po mieście: rynek, kościoły, plaża miejska nad Jeziorem Małym Żnińskim. Wyjazd do Lubostronia - zwiedzanie Pałacu Lubostroń i obiad na terenie parku w dawnej wozowni. Wyjazd do Gąsawy i zwiedzanie kościoła św. Mikołaja (najlepiej przed mszą świętą lub po umówieniu terminu przyjazdu z księdzem Proboszczem, bo nie jest cały czas otwarty), przejazd do Marcinkowa - pomnik Leszka Białego. Powrót do domu lub dalsze samodzielne zwiedzanie Pałuk :)
OPCJA dla Odkrywców - pozostałe miejscowości na Pałukach polecane w informacji turystycznej i przez innych turystów: Kcynia, Tarnowo Pałuckie, Wągrowiec - do samodzielnego odkrywania.
1. Sprawdź, czy widać, że jesteś na Pałukach?
Skąd będziesz wiedział, że już jesteś na Pałukach? Powiedzą Ci o tym szyldy i nazwy. Wystarczy wyjrzeć przez okno samochodu, a jako pierwsze ukażą Ci się reklamy pałuckich gazet czy pałuckich galerii handlowych. Zobaczysz nazwy pałuckich restauracji i rozgłośni radiowych. Na żnińskim rynku zwabi Cię nazwa „Muzeum Ziemi Pałuckiej”. Co prawda mieszkańcy regionu od zawsze wiedzieli, że mieszkają na Pałukach, ale teraz ich tożsamość wychodzi w świat. Widzimy ten proces u Kaszubów, Warmiaków i Kociewiaków. Trzymamy więc kciuki za Pałuki. Obstawiam, że już niedługo każdy turysta będzie wiedział, gdzie one leżą.2. Dowiedz się skąd wzięła się nazwa "Pałuki"?
Nazwę Pałuki tłumaczy się na dwa sposoby i co najmniej jeden z nich widoczny jest nawet dziś gołym okiem. Niektórzy badacze dopatrują się w nazwie staropolskiego rdzenia “łęk”, “ług” albo “łuk”, który mógł oznaczać zarośniętą trawą nizinę, pośród pól obsianych zbożem. Mi bardziej podoba się tłumaczenie, że nazwa Pałuki pochodzi od łukowatego kształtu wzniesień pałuckich, które widać, gdy tylko wyjedzie się kawałek za Żnin. Dostrzeżesz je z wagonika kolejki wąskotorowej mknącej w kierunku Biskupina oraz spod pomnika Leszka Białego w Marcinkowie, dokąd jeszcze dotrzemy w trakcie naszej wycieczki.3. Posłuchaj pałuckiej gwary - co Ci przypomina?
Jeszcze do lat 80-tych ubiegłego wieku mówiło się gwarą. I był to zupełnie inny język niż ten literacki, którego uczono w szkole. Gwarę pałucką ciężko już dziś usłyszeć. Trzeba by może pojechać na pałuckie wsie, może w okolice Kcyni, może tam jeszcze przetrwała? My w czasie Biesiady Pałuckiej na żnińskim rynku posłuchaliśmy, jak o gwarze i gwarą opowiadał Mirosław Kaźmiyrz Binkowski - znany w regionie propagator pałuckiej gwary. To on napisał “Mój słownik gwary pałuckiej”, dzięki któremu wiem dziś co oznacza słowo “aplegra”, “pajzgrała” czy “piyrduśnica”. Najlepiej zapamiętałam moment, gdy Pan Mirosław, gwarą (!) opowiadał o piyrduśnicach. Ciekawa jestem czy zgadniesz po opisie, kim owe piyrduśnice były! A trzeba przyznać, że pełniły ważną, społeczną funkcję na Pałukach! Przeczytaj opowieść o piyrduśnicach lub posłuchaj jak opowiada ją jej autor - Pan Mirosław w naszej filmowej relacji na Instagram Stories pt. "Żnin".
Jak jezdym na spotkaniach, wiara godo mi, że te piyrduśnice to dali som. Już sie tak nie nazywajom, ale ciyngiym som. Tedy, kiedy jo byłym dzieciokiym, to tu w Żninie pore takiych piyruśnic było. Łóne ło wszyskiych wszysko wiedziały, a co jyno wiedziały, to zaro tyż wszyskiym rozpowiedziały. Starczyło se stanońć kole taki piyrduśnicy w łogónku u rzeźnika i zaro dowiedzioł sie człowiek , kto sie bydzie żynić i czymu tak pryndko, kto se Franie abo Wuefemke kupiył, czy tyż kto se nowom chałupe wywalył, a już nastympnygó dnia pó Żnina ło tym wszyskiym wiedziało. Ale powiym wom, wiara, że jo żym lubiył te piyrduśnice, bo to fajne kobiyty były, a łodgrywały downi takom role, jakom dzisiej spełniajom gazyty. Kiejsiś ludzie tak gazyt nie czytali, to tyż starczyło usiąś se na ławce w plantach, abo na Rynku kole piyrduśnicy, a łóna w dziesińć minut, i to za darmoche, przekozała najnowsze wiadómości za Żnina, a nawet z całkiygó powiatu!
Tekst: Mirosław Kaźmiyrz Binkowski
4. Posłuchaj pałuckiej muzyki
Równie niepowtarzalne jak pałucka gwara, strój czy zwyczaje jest muzyka i taniec. Na Pałukach działały i nadal funkcjonują zespoły i kapele ludowe. To m.in. Kapela Ludowa “Pałuki” ze Żnina oraz pochodzący z tego samego miasta Zespół folklorystyczny “Pałuczanki”, a także Zespół Regionalny “Pałuki” działający w Kcyni. Zespół folklorystyczny “Pałuczanki” oglądaliśmy na żywo na scenie żnińskiego rynku. Panie i młode dziewczyny śpiewały w gwarze pałuckiej, a przygrywał im kolega na akordeonie. Fragmenty tych występów zobaczysz na naszym Instagramie, w archiwum relacji pt. "Żnin".(jeśli linki nie działają, filmy te znajdziesz na naszym profilu na Instagramie)
Jeśli chcesz na żywo zobaczyć tańce wykonywane przez pałuckie kapele, polecam przyjechać tu we wrześniu na imprezę, która nazywa się “Jesień na Pałukach”. Rozwinęła się ona ze spotkań twórców ludowych, a dziś przeobraziła się w dwudniowy festiwal, który jest świętem regionu. Pierwszy dzień to Zjazd Twórców Ludowych i w spotkaniu uczestniczą tylko twórcy ludowi, a w drugi dzień odbywa się Jarmark Sztuki Ludowej oraz Przegląd Zespołów i Kapel Ludowych, która jest już imprezą na rynku, otwartą dla turystów. Jesień na Pałukach zawsze odbywa się w ten sam weekend, w który rozpoczyna się Festyn Archeologiczny w Biskupinie, więc zaplanuj sobie czas od 15 września i ruszaj na Pałuki!
5. Posmakuj pałuckich przysmaków, na przykład: pyrów z gzikiem
W trakcie Biesiady Pałuckiej słuchaliśmy nie tylko gwary i pałuckich piosenek, ale też rozmawialiśmy z Krzysztofem Leśniewskim, którego dwie uzupełniające się pasje to bycie przewodnikiem i propagatorem kuchni pałuckiej jednocześnie. Krzysztof wydał już jedną książkę “Kuchnia Pałucka”, a w zanadrzu ma już kolejną kucharską niespodziankę. Z naszej rozmowy wyciągnęłam dla Ciebie najsmaczniejsze kąski:- Jaka to jest kuchnia pałucka?
- Kuchnia pałucka to są smaki słodko-kwaśne, zakwaszane octem, dawniej sokiem z kiszonej kapusty.
- Jak turysta przyjeżdża na Pałuki i chciałby spróbować kuchni regionalnej - czego powinien szukać?
- Powinien szukać w menu, gdzie restauracje podają np. szare kluchy albo potrawy z ziemniaków, czyli z pyrów.
- Jakby ktoś chciał przyrządzić sobie danie kuchni pałuckiej, ale takie najprostsze, takie, które najszybciej się robi i można je szybko zjeść na obiad i jeszcze się najeść, to co by to było?
- No to właśnie pyry z gzikiem!
No więc po rozmowie poszliśmy na te pyry z gzikiem do restauracji przy żnińskim rynku. To dobra opcja po całym dniu zwiedzania. Okazało się, że pyry z gzikiem to najszybsza potrawa do zrobienia, jeśli nie liczyć czasu potrzebnego na ugotowanie lub upieczenie się w piekarniku ziemniaków. Przepis wypróbowałam z książki Krzysztofa "Kuchnia Pałucka" i muszę przyznać, że jest on niezawodny. A brzmi tak:
PRZEPIS NA PYRY Z GZIKIEM
SKŁADNIKI:
- 200 g sera twarogowego
- 200 ml śmietanki gęstej 18%
- sól, pieprz
- 1 cebula lub 2 łyżki szczypiorku
- ziemniaki
WYKONANIE:
- maślanka lub gynste mleko
Ser rozkruszamy. Dodajemy śmietanę, sól, pieprz i pokrojoną w drobną kostkę cebulę lub szczypiorek (można dodać jedno i drugie). Gotujemy ziemniaki a następnie odparowujemy je lekko. Dodajemy łyżkę masła i dukamy na gładką masę. Podajemy ze szklanką maślanki lub gynstego mlyka.
Źródło: Książka "Kuchnia Pałucka" autorstwa Krzysztofa Leśniewskiego
W mojej wersji ziemniaki zapiekam w mundurkach w piekarniku przez ok. 40 minut, a gotowe kroję wzdłuż na pół i nakładam na nie przygotowanego gzika. Pyyyycha! :)
Zanim oddasz się kulinarnym rozkoszom, zaproponuję Ci kilka turystycznych atrakcji. A zwiedzanie zaczniemy od przejazdu świetną kolejką.
6. Przejedź przez Pałuki kolejką wąskotorową - najwęższą kolejką w Polsce
Największą atrakcją turystyczną tej części Pałuk jest kolejka wąskotorowa - najwęższa kolejka w Polsce, bo rozstaw jej torów to tylko 600 mm (czyli 60 cm, czyli nieco ponad pół metra, co możesz zmierzyć wystarczająco długą linijką). Kolejka działa tak, że gdy wsiądzie się do niej rano w Żninie (pierwszy odjazd o 9.00), to do wieczora zwiedzisz najbardziej popularne atrakcje na Pałukach. Zalicza się do nich gród w Biskupinie, Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji oraz w tym samym miejscu - ruiny średniowiecznego, prywatnego zamku, w którym wg legendy mieszkał “krwawy diabeł wenecki”.Żeby jednak radość była większa i dłuższa, oraz z racji tego że bilety wcale nie drążą turystycznej kieszeni, polecam Ci zrobić całą 12-kilometrową trasę od początku do końca, czyli ze Żnina do Gąsawy. W Gąsawie odczekaj 15 min, aż lokomotywa przejedzie na tył wagoników, które teraz będą przodem i pociągnie je z powrotem w kierunku Biskupina, gdzie znajdziesz się po 10 minutach.
Na naszym filmie na Instagramie IGTV możesz zobaczyć film z jazdy wąskotorówką i jak Maciej spełnił swoje marzenie i jechał w lokomotywie:
W Biskupinie wysiądziesz, zwiedzisz Muzeum Archeologiczne, zjesz lody i zapiekankę, wsiądziesz w kolejkę np. o godz. 14.10, dojedziesz do Wenecji, tam wysiądziesz i zwiedzisz Muzeum Kolejki Wąskotorowej oraz ruiny weneckiego zamku, wsiądziesz w kolejkę o 16.20 lub 17.55 i wrócisz do Żnina na obiadokolację. Kolejka kursuje w sezonie, a jej rozkład znajdziesz na stronie Żnińskiej Kolei Powiatowej. Przed wyjazdem sprawdź dokładnie, czy nie zmieniły się godziny odjazdu.
7. Biskupin: Sprawdź, co zmieniło się od czasów szkolnej wycieczki
Kiedy wjeżdżaliśmy kolejką na tę stację w Biskupinie, ogarnęło mnie wzruszenie. Bo to tutaj zatrzymaliśmy się na pierwszy postój w czasie naszego pierwszego zimowego wyjazdu na pierwszy wspólny urlop 9 lat temu. To tu Maciej zrobił mi jedno z pierwszych z dziesiątek tysięcy naszych zdjęć. Byliśmy wtedy dziećmi. A dziś wróciliśmy do Biskupina prawie po dekadzie, z własną fundacją promującą polską turystykę, blogiem, sprzętem, pomysłami. Starsi i bogatsi o te 10 lat doświadczeń. Jak zmienił się sam gród w Biskupinie?Co ciekawe, prawie wszystko, co tu oglądasz, to rekonstrukcje. Oryginalna jest tylko Chata Pałucka, przeniesiona tu z pobliskiej wsi Biskupin. I to jest prawdziwy zabytek. I dowód na to, że znajdujesz się na Pałukach.
KULTURA ŁUŻYCKA - kultura archeologiczna środkowej i młodszej epoki brązu i wczesnej opoki żelaza, występująca głównie na ziemiach polskich i przyległych obszarów. Nazwa początkowo służyła jedynie do oddania zjawisk występujących na terenie Łużyc, gdzie odkryto cmentarzyska składające się z grobów popielnicowych, ale stopniowo przyjęła się także dla zasięgu tej kultury na terenach Saksoni, Wielkopolski i Śląska.
Źródło: Wikipedia
8. Wysiądź w Wenecji i poszalej z dzieciakami w weneckim skansenie
Kiedy zwiedzisz już rezerwat w Biskupinie, to wsiądź do kolejki wąskotorowej prującej wprost w kierunku Żnina i po drodze wysiądź w Wenecji, ale UWAGA - na drugim przystanku - tym przy Muzeum. Po drodze będziesz mijał przystanek przy ruinach zamku - nie wysiadaj teraz, ale podjedź kolejką jeszcze kawałek dalej (bliziutko). Bilet łączony do Muzeum Kolejki Wąskotorowej i do ruin zamku kupisz tylko w kasie Muzeum Kolejki. Dlatego nie wysiadaj od razu przy ruinach, ale na następnym przystanku i zwiedzaj najpierw muzeum, a potem ruiny.Muzeum Kolei Wąskotorowej w Wenecji to skansen. Nie ma tam wystaw w gablotach, jest za to park z lokomotywami i wagonikami, do których się wsiada, których się dotyka, z którymi robi się zdjęcia. W samym centrum plac zabaw dla dzieci - jakby znudziły się im kolejki i lokomotywy. Skansen zwiedza się samemu, z aplikacją, którą można pobrać na telefon, lub z przewodnikiem za dodatkową opłatą.
To od naszego przewodnika, pana Antoniego, dowiedzieliśmy się tych wszystkich ciekawych rzeczy o kolejce wąskotorowej i o tym, jak zmieniła ona życie ludzi, którzy zaczęli z niej korzystać i robili to przez dziesiątki ostatnich lat. Pan Antoni wyjaśnił nam na czym polega galimatias związany z tym, że w Polsce mamy kilka rozstawów torów, przy czym same wąskotorówki mają chyba 4 rodzaje rozstawów, z czego żnińska jest najwęższa, bo ma rozstaw tylko 600 mm (60 cm). Żeby było ciekawiej, w Europie tych szerokości jest kilkanaście, a na całym świecie - kilkadziesiąt. Wyobraź sobie teraz, z jakimi problemami mierzą się przewoźnicy towarów :) Stosowano różne rozwiązania technologiczne mające za zadanie rozwiązać ten problem - od ręcznego przesypywania towarów do pociągów jeżdżących po innych torach, przez platformy, po podwozia, które mają regulowany rozstaw osi.
W muzeum dowiesz się też, na czym polega praca dróżnika, i dlaczego do tej roboty przyjmowano głównie kobiety, a dla kontrastu - dlaczego maszynistami, zwłaszcza w pociągach parowych, byli wyłącznie mężczyźni. W skansenie zobaczysz lokomotywy budowane przez firmy polskie i niemieckie. Najstarsza z nich pochodzi z 1899 roku. Zwróć też uwagę na pompy - ciekawe czy zgadniesz, głowami jakich zwierząt są zakończone.
9. Zobacz ruiny zamku Diabła Weneckiego
My tu na Pomorzu przyzwyczailiśmy się, że jak zamek, to musi być krzyżacki. A tu niespodzianka. Wenecki zamek był prywatny i początkowo należał do Mikołaja Nałęcza, kasztelana i sędziego, który ów zamek wybudował.Różnie mówią o Mikołaju. Jedni chwalili go za mądre i sprawiedliwe wyroki, inni widzieli w nim oblicze szatana i skupiali się na jego surowości. Jan Długosz, polski kronikarz, nazwał go Diabłem Weneckim i taki przydomek przykleił się do Mikołaja jak pchła do psiego ogona. Czasem mówiono o nim „Krwawy Diabeł”, a przezwiska te nawiązywały do jego surowych wyroków, chciwości i domniemanych konszachtów z diabłem.
Dzisiaj to, na co patrzysz w Wenecji, jest zabezpieczone jako trwała ruina. Zwykle można wejść na górę ruin, które są fundamentem dawnego zamku, ale aktualnie trwała tam renowacja, więc wejście było zamknięte. Wokół ruin zrobiliśmy więc tylko fotograficzną rundkę, a Maciej pobiegł jeszcze kawałek dalej zobaczyć wystawę maszyn oblężniczych.
Spod ruin zamku w Wenecji wrócisz wąskotorówką bezpośrednio do Żnina, gdzie spędzisz miły wieczór na żnińskim rynku, obserwując podświetloną wieżę ratusza i mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy fontannę. Odpocznij solidnie, bo następnego dnia czeka Cię kolejny dzień łażenia i zwiedzania.
10. Poznaj Żnin - jedno z najstarszych polskich miast
Wciśnięty między dwa jeziora Żnin leży w granicach historycznej Wielkopolski, choć dziś administracyjnie w województwie kujawsko-pomorskim. Żnin jest miastem już od 1263 r., czyli ponad 750 lat. Gdy dziś przechadzasz się ulicami tego małego miasteczka, pewnie nie wyobrażasz sobie nawet, jak tu było w średniowieczu, gdy Żnin był jednym z największych, najbogatszych i najważniejszych miast Wielkopolski.Średniowieczny charakter miasta widać jeszcze w układzie rynku i ulic. Bo w sumie niewiele więcej z tamtych czasów pozostało. No, może jeszcze drewniane wodociągi, które wykopano przy ul. Śniadeckich, a których fragmenty zobaczysz dziś na wystawie w wieży dawnego ratusza. A, i w sumie wieża na rynku to też pozostałość z tamtych czasów. Kiedyś przyklejony był do niej drewniany budynek, w którym pracowali miejscy urzędnicy. Dziś została tylko ta wieża. Jest w niej wystawa z tablicami o średniowieczu, sala średniowiecznej rady miejskiej, a na samej górze sala skarbnika. Co prawda wyżej wieża skrywa jeszcze jeden skarb, ale zwykle wejście jest do niego zamknięte. To mechanizm zegara z XVIII wieku! Wyobraź sobie minę Macieja, gdy się o tym dowiedział…
Wieża nie istnieje bez żnińskiego rynku, a żniński rynek, bez wieży. To dlatego, że wieża jest wskazówką słonecznego zegara, którego tarcza rozchodzi się promieniście po rynkowym chodniku. A także dlatego, że dzięki tej wieży żniński rynek jest tak charakterystyczny, że rozpoznasz go na każdej pocztówce, nawet tej sprzed dziesiątek lat.
11. Wybierz się na spacer po mieście
Jeśli chcesz się dokładnie dowiedzieć, gdzie warto pójść w Żninie, zajdź do informacji turystycznej - po drugiej stronie ulicy przy rynku, naprzeciwko fontanny. Tam dadzą Ci przewodnik, mapę, ulotki i co tylko sobie zażyczysz o regionie, a jeśli tylko spytasz, opowiedzą historię miasta i wskażą, co trzeba tutaj zobaczyć.Naszą żelazną propozycją jest po prostu spacer po mieście, bo wtedy można dotrzeć do ciekawych zakamarków, zrobić ładne zdjęcia, pozwiedzać kościoły, poszukać restauracji z regionalną kuchnią. Ale jest też w Żninie kilka takich miejsc, gdzie warto zapukać i wejść do środka. Kilka z nich pokażę niżej w tym przewodniku.
W informacji turystycznej poproś o Quest z trasą marszu średniowiecznego Żnina. Co prawda większość budynków już nie istnieje, ale mapka z wyrysowanymi punktami będzie dobrym narzędziem, żeby przejść przez miasto, zatrzymać się przy zaznaczonych tablicach informacyjnych i przy okazji zobaczyć aktualną architekturę Żnina. Zachęcam Cię, żebyś przeszedł się ulicą Śniadeckich - czyli żnińskim deptakiem, ale też z rynku wszedł w boczne uliczki i znalazł drogę na przykład do kościoła pw. świętego Floriana (kiedyś stała tu pierwsza w Żninie murowana świątynia, czyli Kościół pw. Najświętszej Marii Panny). Dla bardziej zaawansowanych polecam odnalezienie budynku dawnego młyna (podpowiem, że stoi nieopodal jeziora) oraz cukrowni (w okolicy stacji kolejki wąskotorowej) - te budynki już niedługo zmienią swoją funkcję, więc to ostatni moment, aby zobaczyć, jak wyglądały w oryginale!
12. Przejdź się nad jedno ze żnińskich jezior
Żnin leży nad dwoma jeziorami. Łatwo je zapamiętać, bo jedno nazywa się Żnińskie Duże, a drugie Żnińskie Małe. Nad tym mniejszym żninianie zorganizowali plażę miejską. Miło było się na niej rozgościć pod koniec dnia pełnego wrażeń. Zwłaszcza, że plaża najciekawiej prezentuje się o zachodzie słońca.Jako goście mieliśmy też niebywałą okazję zobaczyć Żnin z perspektywy jeziora płynąc na... motorówce WOPRu. Po zrobieniu wszystkich pięknych zdjęć brzegu do tego przewodnika, poprosiliśmy Dominika, żeby pokazał nam, jaką prędkość może osiągnąć ta motorówka. Prędkość była taka, że trudno ją opisać. Sam zobacz na filmiku na naszym Instagram Stories. Włącz odcinek pt. "Żnin".
13. Zobacz pałucki strój i zajrzyj pod spódnicę w Muzeum Ziemi Pałuckiej
Pałuczan od mieszkańców innych regionów Polski różnił m.in. strój i haft tenże strój upiększający. Strój pałucki łatwo zapamiętać, bo to są trzy kolory - czarny, czerwony i biały. Panów wyróżniały wysokie kapelusze, a panie - białe, haftowane na biało czepce. Taki strój pałucki zobaczysz na wystawie w Muzeum Ziemi Pałuckiej. Może to brzmi niemoralnie, ale zwróć uwagę, co kobieta miała pod spódnicą. To piekielnica - czerwona halka, która jako jedyny element stroju była haftowana na czarno. Poza tym haftowano tylko na białym lub szarym płótnie.W sali ze strojem pałuckim, w muzeum, z sufitu zwisają domowe ozdoby, czyli pająki. Pewnie pamiętasz podobne z Łowicza. Ale te pałuckie są chyba jeszcze bardziej rozbudowane, a najpopularniejszy kształt, w jakim te pająki robiono, to olbrzymi dzwon.
14. Zwróć uwagę na gliniane figurki Klary Prillowej
Mi jednak w oko najbardziej wpadły rzeźby. Bardzo lubię rzeźby - drewniane, gliniane, kamienne. Ale te, które widziałam w muzeum w Żninie, niestety nie są już na sprzedaż. Mam na myśli rzeźby z gliny Klary Prillowej.Te figurki są tak samo niesamowite jak kobieta, która je wykonała. Klara Prillowa mieszkała w Kcyni i tam animowała życie kulturalne Pałuczan. Ale nie tylko je animowała - ona je odkrywała, przywracała do życia, odtwarzała. Była niesamowicie pracowitą i skromną osobą. Potrafiła rzeźbić i haftować, grać na skrzypcach, robić ozdoby.
To ona doprowadziła do tego, że powstał Zespół Regionalny „Pałuki” - udało jej się zgromadzić wokół tej idei ludzi, którzy kiedyś grali w muzycznych kapelach na Pałukach i wspólnie z nimi odtworzyć pałucką muzykę i tańce. Chciałabym poznać tę utalentowaną kobietę. Niestety zmarła w latach 90-tych.
15. Ustal, na czym polegał fenomen „Mojej Przyjaciółki”
O Żnińskich kobietach mogłabym napisać osobny artykuł, do czego zainspirowała mnie właśnie wizyta w muzeum. Jedna z wystaw jest poświęcona rodzinie Krzyckich, którzy rozkręcili cały system drukarsko-wydawniczy na Pałukach, a którego ważną częścią było wydawnictwo „Moja Przyjaciółka”, z jej redaktor naczelną - Anną Krzycką. Ta historia aż prosi się o dobry film.W latach międzywojennych, w szczycie swojej popularności „Moja Przyjaciółka” osiągała nakład 250 tys. egzemplarzy i to głównie z prenumeraty! Wynik niewiarygodny w skali całego kraju. Co takiego szczególnego miała żnińska „Moja Przyjaciółka”, że prenumerowano ją nawet w Łodzi i Warszawie? Annie Krzyckiej udało się stworzyć społeczność czytelniczek. Poruszała tematykę dotycząca życia codziennego praktycznie każdej kobiety. Mnóstwo było w magazynie porad z prowadzenia gospodarstwa domowego, wychowania dzieci i młodzieży, mody, ruchu i zdrowia, diety i odżywiania, urządzania domu i przepisów kulinarnych. Był tu i humor i ilustracje, ale także nowele, powieści i poezja. Czytelniczki mogły korespondować z gazetą - ich porady i listy były drukowane - oraz odpowiadać w ten sposób innym czytelniczkom, dzieląc się swoimi radami.
I ponownie się okazuje, że dziś nie wymyślamy nic nowego pod słońcem. Przecież czy aktualnie ukazująca się „Przyjaciółka” nie czerpie z tradycji żnińskiej „Mojej Przyjaciółki”? Zbieżność tytułów byłaby zbyt dużym zbiegiem okoliczności.
16. Odwiedź pana Eugeniusza w Pałuckiej Pracowni Rzeźby
Skoro wiesz już, jak lubię rzeźby, to nie będzie dla Ciebie niespodzianką, jeśli po zwiedzaniu wystaw w Muzeum Ziemi Pałuckiej, zaproponuję Ci spacer do Pałuckiej Pracowni Rzeźby, która mieści się przy ul. Pocztowej 15 . Jeśli spodobały Ci się figurki na wystawie, tym bardziej docenisz artystyczny klimat pracowni, z której Eugeniusz Izdebski już od 40 lat wypuszcza swoich uczniów.Z uczniami, jak z uczniami - bywa różnie. Niektórzy idą za swoim powołaniem, inni wręcz przeciwnie - wybierają kierunku studiów, o których nie posądziłoby się nigdy artysty. Ale ich prace zgromadzone w jednym miejscu, wykonane pod okiem mistrza, robią wrażenie. Nie tylko ładnie prezentują się na półce, ale jeżdżą też na wystawy i zdobywają nagrody. Nawiązują do sztuki ludowej. Dużo tu Jezusów i Maryj i postaci świętych. Są diabły i okolicznościowe rzeźby rodzajowe. Nie chce się wierzyć, że wyrzeźbili je kilkunastoletni uczniowie, którzy w ten sposób spędzali tu swój wolny, pozaszkolny czas.
Co jeszcze?
Będąc na Pałukach poruszaliśmy się w zasadzie tylko po wschodniej części regionu. Jeśli będziesz mieć więcej czasu niż my, zachęcam do odkrywania na własną rękę miejsc, do których nam nie udało się jeszcze dotrzeć. Ale żeby od czegoś zacząć, pokażę Ci trzy miejsca w okolicach Żnina, które świetnie nadają się na początek objazdowej wycieczki.17. Wejdź do niepozornego kościółka św. Mikołaja w Gąsawie
W XVII wieku kanonicy z Trzemeszna wybudowali w Gąsawie kościół. Z zewnątrz zupełnie niepozorny, choć ostatnio przeszedł remont, i ciemne drewno pięknie się teraz odznacza na tle błękitnego nieba.Weszłam do środka, usiadłam w ławce i patrzyłam na ściany. Jakie piękne i stare malowidła! Odkryto je przypadkiem podczas wymiany drewnianych elementów konstrukcji świątyni. Przez 150 lat tkwiły ukryte pod warstwą słomy i tynku. Po ich przebadaniu okazało się, że jedna z warstw została namalowana jeszcze w 1705 r. Ale malowidła te pochodzą z różnych okresów. Nazywa się je gobelinami albo arrasami. Przedstawiają sceny biblijne, m.in. Sąd Ostateczny, postacie świętych, sceny z życia Św. Mikołaja.
Niektóre malowidła są iluzjonistyczne - co oznacza, że udają na przykład ołtarz albo zasłonę, bo gdy się na nie patrzy, to wyglądają jak prawdziwe elementy wychodzące ze ściany. Najciekawsza iluzja jest za organami - namalowanie ich części na ścianie powoduje, że widz ma wrażenie, jakby patrzył na bogaty prospekt organowy, gdy tymczasem rzeczywiste organy w kościele są raczej skromne.
Podobna świątynia znajduje się w Tarnowie Pałuckim. Najnowsze badania dowodzą, że tamtejszy kościół pw. św. Mikołaja jest jednym z najstarszych drewnianym kościołów w Polsce! Powstał pod koniec XIV w. Jego strop i ściany również pokrywają malowidła ścienne (XVII w.). Niestety tym razem nie udało nam się do niego dotrzeć.
18. Dowiedz się co zdarzyło się w Gąsawie i Marcinkowie
Za moich czasów uczono nas jeszcze w szkole na lekcji historii o zjeździe w Gąsawie, choć jak przez mgłę pamiętam, że chodziło o polityczne koalicje Piastów. Dopiero wizyta na Pałukach zachęciła mnie do sięgnięcia wstecz, żeby się dowiedzieć, co się w tej Gąsawie i pobliskim Marcinkowie właściwie wydarzyło.Fakty zaczęłam składać jak puzzle. Zwłaszcza, gdy w Marcinkowie podjechaliśmy pod wielki biały pomnik księcia Leszka Białego. Historia jest raczej drastyczna, dlatego zasłońcie uszy dzieciom. Książę na pomniku siedzi na koniu, a w plecach tkwi mu czarna strzała.
Pomorskie zbiry dopadły księcia Leszka Białego w Gąsawie w łaźni, gdzie zażywał kąpieli z Henrykiem Brodatym, który był wtedy władcą Śląska. To były czasy, gdy nie było Polski jako jednego organizmu państwowego, ale funkcjonowały dzielnice, w których rządzili poszczególni książęta piastowscy. Słowiańska krew sprawiała, że na zmianę walczyli między sobą i się dogadywali. W Gąsawie właśnie mieli się dogadać, ale czekała ich niespodzianka. W łaźni na Henryka i Leszka napadli najemnicy księcia pomorskiego Świętopełka. Henrykowi udało się uciec. Leszek też próbował - ranny wskoczył na konia i pognał z Gąsawy w kierunku Gniezna, ale nie uszedł daleko. W Marcinkowie dopadli go wrogowie i tam też zginął.
Jeśli pod pomnikiem w Marcinkowie spotkasz miejscowego, to powie Ci, żebyś pojechał kawałek dalej, na miejsce prawdziwej śmierci Leszka Białego - tam, gdzie naprawdę dopadli go siepacze. W polu, w alejce, na małym wzniesieniu stoi skromny obelisk. Poszukaj go, jeśli masz czas. A potem rozejrzyj się dookoła. Zobacz ten krajobraz. Tu świetnie zrozumiesz, że jesteś na Pałukach - powiedzą ci o tym łukowate górki i łagodne doliny. Kto wie, może nawet poczujesz ducha historii?
19. Spędź miłe popołudnie w Lubostroniu
Kiedy dojeżdżaliśmy do Lubostronia już z daleka widziałam sylwetkę wyrzeźbionego mężczyzny na kopule, dźwigającego nad głową złotą ziemię. Ech, żeby wszyscy mężczyźni tak dziś wyglądali…To Atlas, jeden z mitologicznych greckich tytanów, którego Zeus skazał na dźwiganie sklepienia niebieskiego na barkach za udział w rebelii przeciwko greckim bogom. Ten Atlas na kopule to fanaberia jednego z przedstawicieli rodu Skórzewskich, do których należał przed wojną imponujący pałac w Lubostroniu. I element odróżniający ten obiekt od innych, na których był wzorowany - m.in. od pałacu w Królikarni w Warszawie, którego projekt wykonał Dominik Merlini, a którym zainspirował się architekt Stanisław Zawadzki.
Zawadzki zlecenie zaprojektowania i wybudowania pałacu dostał od Fryderyka hrabiego Skórzewskiego, który zafascynowany otoczeniem przemianował kupioną przez ojca wioskę Piłatowo, na Lubostroń - ponieważ w tym miejscu znalazł „sercu lube ustronie”. Postanowił, że tu będzie siedziba jego rodu i plan ten zrealizował w latach 1795-1800.
Największe wrażenie robi 3-kondygnacyjna rotunda - kiedy się do niej wchodzi, ciężko skupić wzrok. Wysoko nad głową rozpościera się kopuła, a pod nią ozdobny fryz przedstawiający antyczny pochód ofiarny. Nieco poniżej 4 płaskorzeźby. Na jednej z nich królowa Jadwiga przyjmuje posłów krzyżackich w Inowrocławiu, a na kolejnym Wojska Polskie pokonują Krzyżaków w bitwie pod Koronowem w 1410 r. Pałac swego czasu pełnił rolę „świątyni polskości”. Spotykali się tu przedstawiciele znamienitych rodów. Dyskutowano o polityce, sztuce, nauce.
20. Spróbuj wyjść z pałacowych podziemi
Pałac jest udostępniony za opłatą dla zwiedzających. Zwiedza się samemu lub z przewodnikiem. Nas oprowadzała niezastąpiona pani Karolina, która zdradziła nam kilka smaczków o historii pałacu i rodziny Skórzewskich. Góra jest wyłączona dla nocujących w pałacu gości, ale za to zeszliśmy do piwnic.W piwnicach naprawdę można się zgubić, ale to nic strasznego, bo to takie piwnice, że przez okno widać ogród. Chyba że zejdzie się do leżakowni wina - tam są już tylko półki na leżakowanie. Warto uchylać drzwi. Za jednymi z nich znaleźliśmy wolnostojącą wannę w stylizowanej łazience - podobno do użytku gości, a za innymi, tajemnicze schody, którymi zaczęliśmy piąć się w górę. Na końcu wąskiego, stromego, zakręconego korytarzyka były drzwi. Kiedy je otworzyliśmy, okazało się, że wyszliśmy do jednej z sal... przez lustro. Hmmm... ciekawe, czy tak mogła się czuć Alicja z Krainy Czarów :)
Obiad zjedliśmy w dawnej wozowni, a wracając oglądaliśmy olbrzymi park, który bardzo ucierpiał wskutek zeszłorocznych nawałnic. Do dziś trwa tam sprzątanie. Za to fragment parku przy samym pałacu jest przepięknie utrzymany i aż się prosi, aby przyjechać tu czasem na piknik. Wejście na teren nic nie kosztuje, a korzysta się z cudownej zieleni i odprężającej atmosfery.
Gdzie nocować na Pałukach?
My na miejsce noclegowe wybraliśmy Żnin, jako bazę wypadową - jest to największe miasto na Pałukach. Nie ma tu jednak zbyt wielu obiektów noclegowych. My zatrzymaliśmy się chyba w najpopularniejszym z nich - o tutaj. Wybierając noclegi sami od wielu lat korzystamy z serwisu rezerwacyjnego. Jeśli zrobisz rezerwację noclegu przez ten link polecający, to serwis wypłaci nam prowizję za polecenie. Będziemy bardzo wdzięczni, jeśli w ten sposób wesprzesz misję Fundacji Ruszaj w Drogę!, którą jest tworzenie dobrych przewodników turystycznych i dawanie sprawdzonych pomysłów na wycieczki po Polsce.Wracaj na Pałuki - masz jeszcze tyle do odkrycia!
Mam nadzieję, że spodoba Ci się na Pałukach. To interesujący region z odrębną kulturą, gwarą, muzyką, sztuką. Tę odrębność znajdziesz w Żninie, w Muzeum Ziemi Pałuckiej i w czasie regionalnych wydarzeń, gdzie np. posłuchasz pałuckiej mowy. Przy odrobinie szczęścia spotkasz też regionalnych pasjonatów. Żeby dobrze zacząć, polecam Ci wizytę w informacji turystycznej w Żninie.Zapewniam, że będziecie mieli tu co robić - Ty i Twoja rodzina. Już sama podróż kolejką wąskotorową jest świetną atrakcją. A dotrzesz nią i do rezerwatu w Biskupinie i do Muzeum Kolei Wąskotorowej. Samochodem (lub wąskotorówką) dojedziesz do Gąsawy, a potem do Lubostronia. Jeśli wolisz odpoczywać, to być może wybierzesz relaks nad którymś z pałuckich jezior. W samym Żninie masz do wyboru dwa - Małe i Duże.
Dla mnie Pałuki to wciąż region zagadkowy, taki, który kryje jeszcze sporo tajemnic i niespodzianek. Pochowane są w kościołach i zabytkowych budynkach, czasem pod ziemią, czasem na wodzie. Pałuki zdecydowanie zasługują na większą promocję i na to, żeby wrócić i zwiedzać pozostałe pałuckie atrakcje.
Ja czuję się zachęcona do powrotu na Pałuki. A Ty?