Tym wpisem odświeżam temat i zdarzenia, którymi w maju żyły miliony (i nie jest to przesada), w tym półtora miliona obecnych (nie tylko katolików) w dniu 1 maja 2011 roku na placu Św. Piotra w Rzymie. Było to w dniu, kiedy Karol Wojtyła, znany wszystkim jako Jan Paweł II – papież, został ogłoszony błogosławionym. Nie chodzi jednak o pean ku jego pamięci, raczej o osobiste wspomnienie oraz refleksje, które pojawiły się w trakcie licznych wycieczek po wsiach i miastach Polski.
Moje osobiste – nazwijmy to – "spotkanie" z papieżem miało miejsce w Pelplinie w 1999r., w czasie jego pielgrzymki do Polski. Jako kilkunastoletnia wtedy jeszcze dziewczyna, stałam w tłumie pielgrzymów z moją ciotką-dewotką, od wschodu słońca cierpliwie oczekując na przylot Jana Pawła II helikopterem i odprawienie przez niego mszy świętej.
Z powodu upływu czasu i częściowej amnezji nie jestem w stanie dokładnie opisać tamtej mszy, czy homilii, ale jedno zdarzenie, a ściślej – spojrzenie – zapadło mi w pamięć. Mieliście kiedyś uczucie, że stoicie w tłumie, wokół tysiące spoconych, wiwatujących ludzi, a osoba, która właśnie przejeżdża środkiem miasta w swoim białym, kuloodpornym papa-mobile spogląda właśnie na was i zagląda wam w serce? No właśnie – ja kiedyś to poczułam, a tym gościem spoglądającym z wysokości swojego papa-mobile i kradnącym mi serce była bardzo znana gwiazda telewizji – niejaki Jan Paweł II – papież.
Papież był postacią bardzo popularną jeszcze za życia, ale prawdziwa pap-kultura zapanowała po jego śmierci. „Santo subito” stało się najczęściej powtarzanym hasłem od Rzymu po wiejskie parafie. Wszelkie gadżety z wizerunkiem papieża rozchodziły się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Ja sama dostałam od naszego księdza trzy obrazki z modlącym się papieżem i datą jego beatyfikacji.
Żadne polskie miasto nie liczyło się w świecie, jeżeli przynajmniej jeden jego plac, ulica, rondo albo szkoła nie nosiła imienia Jana Pawła II. Jeżeli nie wierzycie, zróbcie sobie kiedyś wycieczkę z północy na południe Polski i ze wchodu na zachód.
Dowodów oddania, wdzięczności i poczucia dumy, że papież zaszczycił swoją obecnością to właśnie miejsce są w Polsce całe garście. Prezentowane w tym poście zdjęcia, to zaledwie mizerny ślad tego, co w Polsce stało się prawdziwą papieżo-manią.
Miejsca pobytu papieża-Polaka otaczane są u nas szczególną czcią i ochroną. W każdym niemal miejscu, gdzie Jan Paweł II postawił swoją stopę lub położył swe umęczone ciało widnieją tablice upamiętniające. W Augustowie papież popłynął w rejs statkiem, a na Chojniku spędził noc, a w górach przeszedł wytyczonym szlakiem. Nie wspominając już o pomnikach i figurach przykościelnych, których po 2005r. nastąpił prawdziwy wysyp.
W szczególności popularne są tzw. szlaki papieskie, które odnajdujemy w całej Polsce. Te, o które my zahaczyliśmy w czasie naszych wędrówek to m.in. Kamienny Szlak Papieski na Kanale Augustowskim oraz Szlak Papieski na Ziemi Kłodzkiej. Więcej szlaków znaleźć można na stronie Fundacji Szlaki Papieskie.
Miło jest odkrywać ślady stóp Jana Pawła II postawione na ojczystej ziemi. Miło jest widzieć, jak ludzie dbają o te miejsca i o to, aby wspomnienia o tej niezwykłej postaci były przekazywane tym, którzy podążają tymi śladami.
W papieżu odnajdujemy duchowego przyjaciela, ponieważ tak jak my, kochał podróże, przyrodę, a zwłaszcza krajobraz Polski, do której zawsze lubił wracać z odległych podróży i z dalekiego Watykanu. Mnie podoba się w szczególności propagowana przez papieża idea ekumenizmu, która w Polsce chyba najlepiej realizuje się wśród ludności Podlasia – katolików, prawosławnych i muzułmanów, o czym pisałam już kiedyś w postach o meczetach i cerkwiach.
Jana Pawła II można zrozumieć bardziej, gdy człowiek zapozna się z jego filozofią i poglądami, z których wyłania się obraz pokładów miłości, które przez całe życie usiłował wszczepić w ludzi. A ludzi kochał nad życie. Bez wyjątku.
I czasem tylko myślę sobie, nie bez goryczy, że szkoda, że Ci, którzy tak głośno krzyczeli "Santo Subito" na placu świętego Piotra w Rzymie, i Ci, którzy tak głośno płakali na ulicach po jego śmierci, nie postawili pomnika Papieża-Polaka w swoim własnym sercu, czyli tam, dokąd on najbardziej pragnął docierać.
I czasem tylko myślę sobie, nie bez goryczy, że szkoda, że Ci, którzy tak głośno krzyczeli "Santo Subito" na placu świętego Piotra w Rzymie, i Ci, którzy tak głośno płakali na ulicach po jego śmierci, nie postawili pomnika Papieża-Polaka w swoim własnym sercu, czyli tam, dokąd on najbardziej pragnął docierać.