Kojarzysz taką tabliczkę przy wejściu na nadmorską plażę "Wejście nr ...". Na przykład w Sopocie jest to numer kilkadziesiątcośtam i rośnie w kierunku Gdańska. A zastanawiałaś się kiedyś, gdzie jest "Wejście nr 1"? Ja wielokrotnie, ale nigdy nie przypuszczałam, że dowiem się tego tak szybko.
Żeby zadać sobie takie dziwne pytanie, a potem na nie odpowiedzieć potrzeba zmęczenia, chęci odpoczynku, ładnej pogody, soboty i chwili czasu wolnego. I Maćka, który chciał mi pokazać cmentarz w Gdyni Oksywiu, a pokazał torpedownię na Babich Dołach.
Mówi się, że nic nie dzieje się przez przypadek. Ale przysięgam, że tym razem pokierował nami ślepy los. Tak naprawdę chcieliśmy dojechać do Gdyni Oksywia. Podobno jest tam ciekawy cmentarz. Ja wiem, że mając do wyboru spacer po cmentarzu i spacer po plaży, większość z nas wybierze tę drugą opcję. Natomiast trzeba być Marczewskimi, żeby jadąc na cmentarz, trafić na plażę.
Maciej jednak stwierdził, że skoro już skręciliśmy nie tam gdzie trzeba, to zabierze mnie w fajne miejsce. Spojrzałam na niego z rezerwą, bo zwykle wiem, co oznacza "fajne" miejsce w przypadku Maćka. Zwłaszcza, gdy usłyszałam "zaraz, zaraz, pamiętam, że kiedyś było tu takie zejście..." nooo jaasne...
Ale widzisz, tak to już jest, że kiedy bojkotuję pomysły Maćka, jak na ironię okazuje się, że zwykle są to bardzo fajne pomysły. Tak jak wtedy, gdy namówił mnie do wstania w niedzielę przed południem i zabrał na wycieczkę do Świecia na Święto Bałabuna. Teraz już wiem, że męża warto czasem posłuchać :)
Pierwsza niespodzianka tego dnia to właśnie wspomniane "Wejście nr 1", bo dokładnie tam wylądowaliśmy. Niespodzianka numer dwa, to widok starej torpedowni.
Zawsze zastanawiałam się, gdzie też się ona znajduje. Nawet kilka osób pytało mnie, czy byłam i widziałam. Nigdy nie kojarzyłam tych dwóch faktów, że torpedownia na Babich Dołach w Gdyni znajduje się przy wejściu nr 1 na plażę Zatoki Gdańskiej. Fajnie, co?
Tego dnia niczego nie było mi bardziej potrzeba niż świeżego powietrza, słońca, ciszy, odpoczynku i łagodnie falującego morza z widokiem na torpedownię. Ludzi jak na lekarstwo, bo mało komu chce się potem wdrapywać schodami na prawie pionową ścianę.
Nad morzem jest wszystko co kocham. Złoty piasek pod stopami, łagodne wody zatoki i ukochana osoba przy boku. Czy można lepiej spędzić sobotnie popołudnie?
I wcale nie trzeba jechać daleko...
Żeby zadać sobie takie dziwne pytanie, a potem na nie odpowiedzieć potrzeba zmęczenia, chęci odpoczynku, ładnej pogody, soboty i chwili czasu wolnego. I Maćka, który chciał mi pokazać cmentarz w Gdyni Oksywiu, a pokazał torpedownię na Babich Dołach.
Mówi się, że nic nie dzieje się przez przypadek. Ale przysięgam, że tym razem pokierował nami ślepy los. Tak naprawdę chcieliśmy dojechać do Gdyni Oksywia. Podobno jest tam ciekawy cmentarz. Ja wiem, że mając do wyboru spacer po cmentarzu i spacer po plaży, większość z nas wybierze tę drugą opcję. Natomiast trzeba być Marczewskimi, żeby jadąc na cmentarz, trafić na plażę.
Maciej jednak stwierdził, że skoro już skręciliśmy nie tam gdzie trzeba, to zabierze mnie w fajne miejsce. Spojrzałam na niego z rezerwą, bo zwykle wiem, co oznacza "fajne" miejsce w przypadku Maćka. Zwłaszcza, gdy usłyszałam "zaraz, zaraz, pamiętam, że kiedyś było tu takie zejście..." nooo jaasne...
Ale widzisz, tak to już jest, że kiedy bojkotuję pomysły Maćka, jak na ironię okazuje się, że zwykle są to bardzo fajne pomysły. Tak jak wtedy, gdy namówił mnie do wstania w niedzielę przed południem i zabrał na wycieczkę do Świecia na Święto Bałabuna. Teraz już wiem, że męża warto czasem posłuchać :)
Pierwsza niespodzianka tego dnia to właśnie wspomniane "Wejście nr 1", bo dokładnie tam wylądowaliśmy. Niespodzianka numer dwa, to widok starej torpedowni.
Zawsze zastanawiałam się, gdzie też się ona znajduje. Nawet kilka osób pytało mnie, czy byłam i widziałam. Nigdy nie kojarzyłam tych dwóch faktów, że torpedownia na Babich Dołach w Gdyni znajduje się przy wejściu nr 1 na plażę Zatoki Gdańskiej. Fajnie, co?
Tego dnia niczego nie było mi bardziej potrzeba niż świeżego powietrza, słońca, ciszy, odpoczynku i łagodnie falującego morza z widokiem na torpedownię. Ludzi jak na lekarstwo, bo mało komu chce się potem wdrapywać schodami na prawie pionową ścianę.
Nad morzem jest wszystko co kocham. Złoty piasek pod stopami, łagodne wody zatoki i ukochana osoba przy boku. Czy można lepiej spędzić sobotnie popołudnie?
I wcale nie trzeba jechać daleko...
Gdzie jedziemy, gdy już nie chce nam się nigdzie ruszać? Wiadomo - do Gdyni :) Pozdrawiamy znad morza !
Posted by Ruszaj w Drogę on 19 września 2015
Piękny ten kawałek plaży. <3 Fajnie się tak "zgubić" i trafić na to, czego się nie spodziewaliśmy. :)
OdpowiedzUsuńprawda. a ja nas zawsze posądzałam o brak spontaniczności :)
UsuńPięknie tam. Cicho i spokojnie.
OdpowiedzUsuńByłam tam w tym roku właśnie dzięki Twojemu postowi :) Było super!
OdpowiedzUsuńBajecznie...a jak tam dostać się z Gdyni?
OdpowiedzUsuń